18 maja 2012

11. Nie rozkazuj mi.

 Zrób to. Przynieś tamto. Uśmiechnij się. Stój prosto. Powiedz "dziękuję". Nie marudź. Pomerdaj ogonem. Czy któreś z nich brzmi znajomo? Nie biorę oczywiście pod uwagę ostatniego... choć może mam jakiś wyjątkowych czytelników? Żartuję oczywiście (...a może jednak? Nie? No okej...). Nikt nie lubi być kierowany przez osobę trzecią, podporządkowywać się niewygodnym poleceniom, które w ogóle nam nie odpowiadają. Dlaczego często się godzimy na takie traktowanie?

 Rodzice często pouczają swoje dzieci - odnośnie zachowania przy stole, kultury osobistej, utrzymywania porządku, odróżniania dobra od zła. Część z tych rad przyczyniła się do tego, że obecnie prezentujemy sobą jakiś poziom, wyróżniają nas poszczególne cechy czy też specyficzne zachowania. Za każdym, gdy wchodzę do sklepu (zazwyczaj przy kasie) czy innego publicznego przybytku mówię: "dzień dobry". Gdy byłam młodsza i czasem o tym zapominałam, słyszałam: "a co się mówi?". Wydaje mi się, że to w pewnym sensie plus. Ponadto wyruszając w podróż czterokołowym pojazdem zapinam pasy. Odruchowo, jest to pierwsza czynność. Gorzej tam już z prędkością, bo ta strzałeczka coś za szybko się "podnosi", ale mniejsza o to - panowie mundurowi nauczą.

 Jako, że mam mocny charakter, nie lubię, gdy ktoś mówi mi, co powinnam zrobić. Działa to na mnie jak płachta na byka. Uważam, że mam wystarczająco odpowiedzialności i rozumu, iż sama mogę zadecydować, co jest dla mnie najlepsze, jak postąpić w danej sytuacji, co wybrać lub powiedzieć. Poza tym, dlaczego ktoś w ogóle śmie twierdzić, że wie lepiej jak powinnam kierować swoim życiem? Czy to nie jest przypadkiem jakaś oznaka wielkiego ego i nonszalancji? Zbytnia pewność siebie potrafi zgubić.

 Dlaczego niektórzy poddają się rozkazom pewnych person (nie mówimy tu o radach!)? Zawsze mnie to zastanawia. Czy chcą w ten sposób uniknąć niekorzystnych konsekwencji (dla siebie i sumienia), jeżeli czyn, którego się dopuścili okaże się opłakany w skutkach? A może nie potrafią powiedzieć: "nie"? Co nimi kieruje, dlaczego na to pozwalają? Przypuszczam, że nawet gdybym znała odpowiedź, nie potrafiłabym tego zrozumieć.

 Czy sugeruję, że powinniśmy być zbuntowanymi jednostkami, które żalą się niesprawiedliwością świata na elewacjach wszystkich budynków, bądź co leniwsi na twitterku? Jak już pisałam, istnieje cienka granica pomiędzy rozkazem, a radą. Nie wyskakujmy od razu z pretensjami do każdego, który w pewien sposób stara się nam pomóc. Nie róbmy burzy w szklance wody. Nie wszystkie "zwrócenia uwagi", są bezczelnym ograniczeniem naszej wolności. Schody zaczynają się dopiero, gdy ktoś nam narzuca zachowania, które są niezgodne z naszymi przekonaniami i ogólnie przyjętymi normami.

 Wiadomo jednak, że najprzyjemniej jest łamać zakazy, nie wykonywać rozkazów, prawda? Jak to mawiają, zakazany owoc smakuje najlepiej, o czym ponoć wiedzieli już pierwsi ludzie. Jednak nie chcę się teraz rozpisywać na ten temat, pozostawię to na osobną notkę (będzie ciekawie, prawda?).

 Podsumowując, cały tekst jest tak chaotyczny, choć nawet spójny. Coś, co zazwyczaj ogranicza pole działania, nie może nie wywoływać emocji, sprawiać, że jesteśmy obojętni w stosunku do swojego życia. Gdyby ktoś teraz powiedział: skocz z mostu - odważyłbyś się? No właśnie... Więc dlaczego nie widzisz problemu, jeżeli ktoś mówi: nie uda ci się, nie możesz, nie chcesz...Nie dostrzegam żadnej różnicy, a mimo to dajemy się "manipulować" tymi słowami z drugiej grupy. Warto byłoby przytoczyć w tej chwili słynne zdanie Einstein'a. I nie, nie chodzi mi o jego wybitne twierdzenie.

4 komentarze:

  1. Zgadzam się, między radą a rozkazem istnieje cienka granica, która moim zdaniem polega na sformułowaniu odpowiednio tego co chcemy przekazać - wystarczy jedno nieuważne słowo i ktoś może naszą wypowiedź zinterpretować jako rozkaz. To samo działa w drugą stronę.
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego warto słuchać innych... z tym obecnie niestety jest ciężko.

      Usuń
  2. Jakby czytała o sobie. Ja nienawidzę jak ktoś mi mówi co ja mam robić, Od zawsze się buntowałam, kiedy rodzice kazali mi cos robić w danej chwili a ja albo nie mogłam albo mi się nie chciało. Wiem czego chce i wiem co powinnam a czego nie, więc dlaczego inni mają mi mówić co jest lepsze dla MNIE!:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam tak samo, niestety bardzo często moja mama mówi mi co mam robić, na szczęście ja mam dość ciężki charakter i w kaszę sobie dmuchać nie dam, dlatego ona wie, że ja i tak po swojemu zrobię, no ale cóż kłótnie są i to nie raz..

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, a jeżeli ci się podoba mój blog - dodaj go do obserwowanych. Będę niezmiernie szczęśliwa.

P.S - MÓJ BLOG TO NIE SŁUP OGŁOSZENIOWY!