Motocykl. Motor. Jednoślad. Śmierć*.
Ile ludzi, tyle określeń. Nie mam jednak zamiaru rozwodzić się nad
terminologią, każdy wie o co mi chodzi. Niektórzy po usłyszeniu słowa
"motocykl" dostają palpitacji... i to raczej nie z radości. Są wielkimi
przeciwnikami (a może po prostu ignorantami, którzy nie akceptują świata, który znajduje się poza ich czubkiem nosa?), głoszącymi jakże bzdurne teorie, że jadą dawcy. Serio? Kolejnym ich niepodważalnym argumentem jest, że
jadąc jednośladem można mieć wypadek. Rozumiem, że samochód/autobus
gwarantuje nieśmiertelność? Super, niezmiernie się cieszę. Chyba zarobię
teraz miliony... proszę was.