29 kwietnia 2011

Hooligans.

 Zapewne każdy z was zna ten film lub przynajmniej o nim słyszał. Głównie rozpoznawany jest dzięki Elijah Wood'owi, znanemu z produkcji "Władca pierścieni". Tutaj jednak pokazuje się całkiem z innej strony i muszę przyznać, że polubiłam postać, którą odgrywał. Jednak i tak nic nie pobije moich uczuć do Pete i Brover'a.

  Cała historia zaczyna się, gdy Matt przyjeżdża w odwiedziny do swojej siostry mieszkającej w Londynie. Po niesłusznym wyrzuceniu za narkotyki z Harvardu chłopak nie ma pomysłu na swoje życie, postanawia przemyśleć sobie parę spraw. Tam poznaje też brata swojego szwagra - Pete, który przewodniczy Green Street Elite, gangowi kibiców West Ham United. Wprowadza go w świat piłki nożnej, przedstawia zasady jakie panują w tym świecie. Początkowo wszyscy się z niego nabijają, nazywając go jankesem, lecz po czasie zyskuje sympatię innych kibiców. Zaczyna czuć się swobodnie w ich towarzystwie, mimo iż ukrywa jeden bardzo ważny sekret...

 Jak to zawsze bywa GSE ma drużynę za którą nie przepada, a konkretniej za jej fanami. Już od dawna nie mieli okazji spotkać się, a trzeba przyznać, że czekają na to z niecierpliwością. Kryje się za tym przykra historia sprzed lat. Brat Pete kiedyś przewodził klubowi kibica West Ham. Po meczu z ową znienawidzoną drużyną oczywiście doszło do przepychanek. Wtedy zginął syn przewodniczącego tamtego "gangu", miał może z trzynaście lat. Ten nie mógł przeboleć straty, więc obiecał zemstę. Oczywiście Steve porzucił GSE, gdy tylko ożenił się z Shannon, która urodziła mu dziecko. Postanowił się ustatkować i zająć normalnym życiem, zapomniał o wszystkim. Po kilku latach następuje losowanie, w którym GSE ma zagrać... tak, dokładnie. Ich przeciwnikiem zostaje Millwall. Wywołuje to wielkie poruszenie wśród chłopaków, lecz Bover ma pewne zastrzeżenia...

 W międzyczasie na jaw wychodzi sekret Matt'a. Początkowo Pete czuje się wykorzystany i oszukany, lecz wszystko wraca do normy. Nieporozumienia i niedopowiedzenia zostają wyjaśnione. Ramię w ramię ruszają na plac boju, aby zmierzyć się z kibolami z Millwall. Zakończenie jest piękne, a zarazem tragiczne. Jedno z najbardziej oczywistych, a zarazem zaskakujących. Nawet teraz zadaję sobie pytanie: dlaczego?!

 W filmie pojawia się wiele zabawnych kwestii. Podobał mi się jeden tekst Pete skierowany do Matt'a: For fuck's sake, stop saying soccer! Gra aktorska również stoi na wysokim poziomie, nie jest to kolejny durny film o kibolach. Pokazana jest przyjaźń oraz wzajemny szacunek. Nie wiem czy ktoś byłby w stanie tyle poświęcić. Poza tym w przepiękny sposób pokazana jest miłość do danego klubu, jak go szanują i są w stanie oddać za niego wszystko. Uwierzcie mi, że oglądając mecz na żywo (a nie w TV!) emocje są nie do opisania! Pamiętam mecz Polska - Czechy, kiedy cały stadion śpiewał znane piosenki bądź robił meksykańską falę, wszyscy byli solidarni, czuli się jak wspólnota. A radość po wygranym meczu? Nie do opisania!

 Jest druga część tego genialnego filmu, lecz szczerze powiedziawszy - nie polecam. Według mnie został on zrobiony tylko ot tak, aby była kontynuacja. Nie ma już tego klimatu co w pierwszej części. Cała akcja dzieje się w więzieniu, gdzie trafią kibole znienawidzonych drużyn. Jeżeli jednak ktoś jest na tyle uparty, niech ogląda. Tylko za późniejsze rozczarowania nie odpowiadam. 

 Film Hooligans polecam trochę dojrzalszym osobom, które zobaczą w nim nie tylko bójki i wulgaryzmy, ale również siłę przyjaźni i honoru. Jest to idealny film, który warto obejrzeć z przyjaciółmi w piątkowy wieczór. Zarówno mężczyźni jak i kobiety znajdą w nim coś dla siebie. A jeżeli ktoś ma dosyć słabe nerwy i liczy na happy end - odradzam, bo czeka was wielkie rozczarowanie. Jednakże film jest prześwietny i liczę, że będzie takich więcej!

I'm forever blowing bubbles,
pretty bubbles in the air!
 

Ocena: 10/10

5 komentarzy:

  1. Hooligans - oglądałam ten film kilka razy i bardzo mi się podoba :) Wzruszający jest na końcu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O filmie słyszałam, ale jakoś o nim zapomniałam i nie zdążyłam jeszcze oglądnąć.
    A skoro nie ma happy endu, to chyba zaraz się z nim zapoznam ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Taak, super film :)
    Wogóle to fajnie tu u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wprowadzenie do fabuły zawiłe, zbyt zawiłe - nic nie zrozumiałem.
    Recenzja z wyszczególnionym brakiem happy end'u? Przecież to spoiler!

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do zawiłości - postaram się nad tym popracować.
    Ale nie aż taki karygodny.

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, a jeżeli ci się podoba mój blog - dodaj go do obserwowanych. Będę niezmiernie szczęśliwa.

P.S - MÓJ BLOG TO NIE SŁUP OGŁOSZENIOWY!