18 grudnia 2010

To właśnie miłość.

 Zbliżają się święta. W sumie trudno tego faktu nie zauważyć - codziennie na ulicy mijam ludzi podających się za Mikołaja, w centrach handlowych non stop słychać "All I want for Christmas" czy "Last Christmas". Poza tym nieśmiertelne reklamy Coca Coli! Święta to czas, w którym wszystkie stacje telewizyjne zapowiadają najznakomitsze hity, aby tylko przyciągnąć jak największą liczbę oglądających. Zapewne to starcie wygra po raz n-ty z rzędu "Kevin sam w domu", który miał się nie pojawić w świątecznej ramówce. W sumie najlepiej tą całą sytuację opisuje ten demot: klik!. Lecz wracając do tematu, jedną z lepszych propozycji jaką mogę wam polecić na święta to "To właśnie miłość" (Love actually).

 W filmie zetkniemy się aż z dziesięcioma historiami. Każda jest zaprezentowana od początku do końca. Bardzo różnią się od siebie, a jedynym spoiwem jest miłość, o ironio. Wątki przeplatają się nawzajem, jest to bardzo zgrabnie połączone. W Love actually możemy zobaczyć: 
1. Pana premiera (w tej roli Hugh Grant - mój mistrzu!), który od pierwszego wejrzenia zakochuje się w swojej nowej pracownicy Natalie. Początkowo nie zdaje sobie sprawy, ze swoich gorących uczuć, nie dopuszcza do siebie takiej myśli. Gdy już w końcu zdaje sobie sprawę, że to kobieta jego życia postanawia powalczyć o jej serce. Pukał do wszystkich domów, aby ją odnaleźć!
2. Karen i Harry to pozornie udane małżeństwo. Pewnego dnia po zakupach, kobieta znajduje piękny łańcuszek, sądzi że to jej świąteczny prezent. Wyobraźcie sobie jej rozczarowanie, gdy pod choinką znajduje całkiem co innego. Zaczyna podejrzewać męża, który zapewne przechodzi kryzys wieku średniego o romans z młodą pracownicą.
3. Jamie (w tej roli Colin Firth, znany z Bridget Jones czy Mamma Mia) chcąc uleczyć swoje złamane serca, wyrusza na południe Francji, aby całkowicie oddać się pisaniu. Poznaje tam piękną dziewczynę - Aurelię, która jest pomocą domową. Mogliby zostać piękną parą, gdyby nie fakt, że każde z nich mówi w innym języku.
4. Sam, który jest pasierbem owdowiałego Daniela zakochuje się w najpopularniejszej dziewczynie w szkole, która nawet nie zna jego imienia. Chłopak specjalnie dla niej uczy się grać na perkusji. Chce, aby go zauważyła.
5. Juliet (Keira Knightley) nie może zrozumieć, dlaczego najlepszy przyjaciel jej męża ma do niej taki dystans, dziwnie się zachowuje. Zagadka ta zostaje rozwiana pewnego zimnego wieczoru, kiedy to Juliet wraz ze swoim mężem oglądają telewizję.
6. Daniel bardzo cierpi, gdyż stracił swoją ukochaną żonę, która wiele dla niego znaczyła. Lecz nie może się załamywać, musi wychowywać swojego pasierba - Sama, którego praktycznie nie zna. 
7. Ponoć miłość najłatwiej znaleźć w miejscu, w którym spędzamy najwięcej czasu - szkoła, praca. Młoda pracownica cierpi z powodu nieodwzajemnionej miłości (która trwa dwa lata!) do swojego kolegi z branży. Lecz pewnego wieczoru wszystko się zmienia.
8. Starzejący się "wszystko widziałem, ale mało z tego pamiętam" gwiazdor rocka, który na siłę chce powrócić na listy przebojów, mimo że jego pięć minut już dawno minęło. W swoim dążeniu do celu krzywdzi swoich najbliższych, a właściwie jedną osobę, która mu została - kochanego managera. 
9. Pewna para poznaje się w pracy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mówię o planie filmu erotycznego. Obydwoje są z natury nieśmiali (dziwne, prawda?), więc trudno nawiązać im wspólny kontakt.
10. Dwaj kumple, którzy swoim wyglądem nie zachwycają zakładają się, który z nich poderwie Amerykankę (wyruszają do USA) na swój brytyjski akcent. Jeden z nich poznaje w barze bardzo miłe i ładne dziewczyny.

 Zapewne plusem tego filmu jest jego magia oraz to, że widz co chwilę jest zaskakiwany nowymi wątkami. Nie ma tu miejsca na nudę, wszystkie historie różni się od siebie, pokazuje miłość z innej strony. Z pewnością każdy będzie mógł się utożsamić z którąś. Ponadto ogromną zaletą jest akcent (wyrazistość, łatwość zrozumienia)! Jeżeli ktoś oglądał choć raz amerykańską komedię romantyczną czy film młodzieżowy (gdzie jest bełkot) od razu zauważy różnicę! Minusów nie szukam, gdyż jest to typowa produkcja, która ma nam umilić okres świąt bożonarodzeniowych i żadna krytyka nie jest w tym przypadku potrzebna. Nawet nie jestem zła o ilość happy end'ów, nie ma to znaczenia w tym momencie.

  Nie ma nic lepszego podczas zimowego wieczoru jak usiąść z herbatą i obejrzeć film "To właśnie miłość", w którym tańczy sam Hugh Grant! Poczujmy magię świąt już teraz!


Ocena: - /10


1 komentarz:

  1. Taaak! Love Actually! Film widziałam już nie wiem z dziesięć razy i nigdy mi się chyba nie znudzi ^^. W sumie po raz pierwszy obejrzałam go tylko ze względu na Alana Rickmana, który w tym filmie gra Harry'ego (jestem jego obsesyjną fanką ^^). Ogólnie tak jak wspominałaś, nie ma czasu na nudę ^^. Także polecam!

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, a jeżeli ci się podoba mój blog - dodaj go do obserwowanych. Będę niezmiernie szczęśliwa.

P.S - MÓJ BLOG TO NIE SŁUP OGŁOSZENIOWY!