28 lutego 2015

Ciemna strona fitmani.

 Spokojnie, to nie będzie kolejny post o tym, dlaczego warto być fit i jakie to jest modne. W tym temacie zostało powiedziane już chyba wszystko, a blogi o tej tematyce wyrastają jak grzyby po deszczu. Pojawiają się nowe trenerki, które wydaję książkę lub publikują filmiki na YouTubie, chcąc pobić sukces Ewy Chodakowskiej (którą swoją drogą lubię i szanuję). A jak na to wszystko reaguje społeczeństwo? To jest właśnie w tym najciekawsze! Zaczęło się od początkowej ekscytacji i mobilizacji, "ja też tak będę wyglądać"! Jednak z upływem czasu... już nie jest tak kolorowo. Dlaczego?

 Często przeglądam różne metamorfozy, na które można natknąć się w Internecie. Jeszcze jakiś czas temu, można było przeczytać praktycznie same pozytywne komentarze, które dodatkowo dodawały skrzydeł. Kobiety wspierały się nawzajem w walce o swoje ciało, no po prostu cud, miód i orzeszki. Teraz niestety coraz częściej widzę zawistne komentarze: "wcześniej było lepiej", "jak anorektyczka", "facet nie pies, na kości nie poleci" (mój ulubiony!). Co się nagle zmieniło? Czyżby (niestety) powróciła polska mentalność? A może jest to efekt frustracji, z powodu niespełnionych oczekiwań? Naprawdę nie rozumiem takich ludzi, bo nawet nie wiedzą jaką krzywdę komuś wyrządzają. Skoro ktoś wziął się za siebie, to znaczy, że nie lubił swojego ciała, nie akceptował siebie. Zainwestował sporo czasu i determinacji w swoją zmianę (z dużą ilością wyrzeczeń i łez), jest z siebie dumny, wreszcie nie boi się ubrać kostiumu i pójść na basen, chce wszystkim pokazać, że można... a tu taka niespodzianka - nikomu się to nie podoba! Jak ma się poczuć taka osoba? Zagubiona to delikatnie powiedziane.

Naprawdę nie rozumiem osób, które nie potrafią docenić czyjeś pracy. Czy przemawia przez nie zazdrość? Skoro ja nie będę chuda, to nikt nie będzie. Cóż za typowe zaściankowane myślenie... Jak pisałam wyżej, moim ulubionym komentarzem jest: facet nie pies, na kości nie poleci (pomińmy, że osoby fit nie wyglądają jak anorektyczki, tylko po prostu zdrowo..). Często piszą je kobiety - no tak, przecież siedzą w głowach mężczyzn i wszystko kontrolują. Nie lubię takiego pakowania wszystkich do jednego wora - jedni wolą blondynki, drudzy brunetki... tak samo jest przecież z figurą! Ktoś może lubić pełniejsze kształty, a znowu druga osoba bardziej wysportowane ciało. Czy jest w tym coś złego? Nie! Tylko przestańmy uogólniać - kieruję też to do niektórych mężczyzn, którzy piszą w imieniu wszystkich. Tak jeszcze na marginesie - czy któraś z trenerek lub osób fit narzeka na grono adoratorów? No właśnie...

 Często zarzuca się też wszelkim metamorfozom, że są cudem photoshop'a - nie ta szafa, tatuaż jest inny, włosy są krótsze...  Niektóre rzeczywiście są jedną wielką ściemą (zazwyczaj na potrzeby reklamy), jednak nie popadajmy w skrajności! Czy taka osoba naprawdę nie ma prawa zmienić się przez ten czas? To nie jest tydzień, tylko zazwyczaj rok i więcej! Doszukiwanie się wszelkich różnic (kolor bielizny, telefon itd) jest naprawdę bezsensowne i śmieszne. Niektóre osoby zrobią naprawdę wszystko, byle tylko podważyć wiarygodność metamorfozy, dowodu, że wszystko jest możliwe. Bo przecież "skoro mnie się nie udało, to jej też nie mogło". Może by się udało, gdyby nie zajadanie się pizzą podczas hejtowania wszystkich osób, które stały siię fit i zgubiły zbędne kilogramy.

 Niektórzy uważają, że taką metamorfozę da się przeprowadzić w miesiąc. Chyba żyją w krainie fantazji. Te osoby odwaliły kawał naprawdę dobrej (ale i żmudnej) roboty. Wreszcie są z siebie dumne, odzyskały pewność siebie, więc zamiast podcinać im skrzydła, warto pogratulować. Nie będę używać komentarza: zanim kogoś ocenisz, najpierw popatrz w lustro - w tym przypadku jest on bez sensu. Ktoś może akceptować się w rozmiarze 40, a dla kogoś może być to nie do zaakceptowania. Jesteśmy różni, dlatego jesteśmy wyjątkowi! Przestańmy być zawistni, zazdrośni, bo przecież to nigdzie nie prowadzi! Przez siedzenie przed komputerem i hejtowanie, nie zrzucimy kilogramów, nie nauczymy się nowego języka, nie zdobędziemy nowych umiejętności - szkoda życia na to. Mam nadzieję, że niektórzy to zrozumieją. Prędzej czy później.

15 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mądrze to wszystko napisałaś:)
    miłej niedzieli

    OdpowiedzUsuń
  3. masz racje w 100% pozdrawiam Kasia ciesze sie ze mnie odwiedziłas bo bym tu pewnie sama nie trafiła:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam Cię Tosiu :)
    Wiesz, ten wpis zbiegł się z tym co właśnie osiągnęłam... Trochę nieświadomie.
    Wkładając jakikolwiek posiłek do ust skupiam się na tym, zeby był po prostu zdrowy, jak najmniej przetworzony.
    Od listopada także pije czystka i szklankę wody z łyżeczka wit.C lewoskrętnej (naturalny kwas L-askorbinowy, nie żaden tam Rutinoscorbin ;))
    Nosząc rozmiar 38 przeszkadzały mi "boczki", ale nie miałam z tego powodu wyrzutów i parcia na natychmiastowe pozbycie się kg.
    Teraz mam te S i stwierdzam, ze... Nic nie leży na mnie dobrze, bo tyłka nie mam ani ciut :P ale ogółem lepiej czuję się gdy nic się nie wylewa, choć kości gniota to tu to tam :D cóż... Najważniejsze, ze po wyeliminowaniu cukru zyskało moje zdrowie!! ;))
    Pozdrawiam Cię serdecznie i miło mi, że znów tu trafilam. Buziaczek!

    OdpowiedzUsuń
  5. każdy wysiłek jest wpisany w nasz rozwój, a czlowiek, który nic nie robi, cofa się, stąd frustracja i jad, bo skoro cofam się, to zazdrość zalewa mnie, bo innym się udaje - tak to działa, dlatego na wszelkiego rodzaju złośliwości i hejty należy reagować politowaniem i współczuciem.warto marzyc i planować, apotem małymi kroczkami dążyć do sukcesu. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zwykłe hejtowanie znajdziemy w każdej dziedzinie życia... Zazdrość, wrodzona wredota - co za różnica? Nie widzę sensu dorabiania do tego ideologii, a tym bardziej nie widzę sensu brania takich "opinii" do siebie. :-) Najłatwiej jest bezpodstawne, demotywujące lub obrażające komentarze usuwać i nie rozdmuchiwać tej negatywnej energii dalej (wpływa to również na odbiór naszej strony - nikt nie lubi blogów, stron na fb i innych, które przepełnione są jadowitymi wypowiedziami). Ciągłe posty na blogach o tym, jak bardzo nas dręczy, męczy czy irytuje takie postępowanie prowadzi moim zdaniem do nasilenia tego zjawiska. :-) Róbmy swoje, cieszmy się z sukcesów (w jakiejkolwiek dziedzinie by one nie były) i już. :-) Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety taka jest mentalność ludzi, że czyjś sukces nam przeszkadza. Ja sama walczę z wagą i wiem ile kosztuje mnie to wyrzeczeń więc widząc jakąś metamorfozę jestem pełna podziwu, a nie zawiści. Chociaż trąbienie o tym fit zaczyna mnie już drażnić bo to taka szpila, że czekolada to zło a ja tak ją kocham:P

    OdpowiedzUsuń
  8. Wg mnie nie ma co się przejmować hejterami, bezzasadną krytyką itd.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasem się boję jak jakaś chuda laseczka pisze w internetach, że chce stracić na wadzę (bo w niektórych przypadkach to serio jest niebezpieczne), ale z drugiej strony... Kurczę, to po prostu chodzi o to, żeby się dobrze czuć w swoim ciele. Niektórzy są zbudowani "ciężej" inni bez wysiłku mają rozmiar XS. I ja z moim 34/36 często spotykam się z komentarzami w stylu: "Przytyj nareszcie!". Serio? Serio?!?!
    Nie daj Boże, wspomnę, że chcę ćwiczyć mięśnie brzucha: "ty, przeciesz jesteś taka chudziutka, że jak zaczniesz ćwiczyć, to cię w ogóle nie będzie!". Aha, fajnie, że ktoś wie o moim ciele więcej niż ja. Więc podsumowując: fajnie, że poruszyłaś ten temat. Bo to serio autentycznie boli, jak ktoś wali komentarz w stylu: "Zamiast ćwiczyć, powinnaś więcej jeść"! Bo jem dużo, a to że jestem naturalnie szczupła, nie znaczy, że nie mam lekko odstającego brzuszka.

    OdpowiedzUsuń
  10. masz rację... nie jest to zupełnie istotne jaki rozmiar nosimy. Każdy powinien być sobą, a nie dążyć do sylwetki Ewy Chodakowskiej

    OdpowiedzUsuń
  11. Zazdrość zazdrość zazdrość! A kobiety potrafią być zazdrosne aż do bólu. To bardzo brzydka cecha,niezwykle destrukcyjna (pamiętajcie zazdrość niszczy przede wszustkim zazdrośników) tym bardziej że zdradza ona bardzo niską samoocenę jej posiadacza+ niedocenianie tego, co ma, bo patrzy wciąż na to co ma inny...I to nie prawda że facet nie pies, na kości nie poleci...bójcie się kobiety zazdrosne, bo dobrze wiecie że faceci bardzo często lecą na tzw. kości heheh ( chociaż gdybym ja miała być facetem, leciałabym na te pulchniejsze;D). Ja kilka razy brałam się za ćwiczenia, ale zmęczenie brało górę. Cóż większość roku jestem sama z dwójką małych dzieci, można się zmęczyć. Wiem że bardzo, ale to bardzo duża część kobiet ćwiczących, to młode mamy, zmęczone, zarobione, ale CHCĄCE, dlatego tym bardziej doceniam upór, pracę, wyrzeczenia, i efekty, nawet te pierwsze minimalne. Wiem też że jeśli ktoś osiąga efekty ćwicząc, jego samoocena też rośnie, nie wszyscy załamią się po takich komentarzach, bo ruch to też forma terapii, i jedni takim zazdrośnikom będą śmiali się w twarz i "pokazywali język" bo ja mogę, a ty? Ale spora ilość może faktycznie się podłamać. No to ja w takim razie dopinguje wam( i sobie) w wytrwałości. I zapraszam na konkurs do mnie- do wygrania wieszaki-w sam raz dla np. nowej dopasowanej sukieneczki:D

    OdpowiedzUsuń
  12. dlatego ja sie nie biore za fit :) nie lubie takiego usilnego dążenia do idealu

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, a jeżeli ci się podoba mój blog - dodaj go do obserwowanych. Będę niezmiernie szczęśliwa.

P.S - MÓJ BLOG TO NIE SŁUP OGŁOSZENIOWY!