23 marca 2013

Bez tytułu.

 Rutyna. Popadł w życiową monotonię. Pułapkę, która na pierwszy rzut oka wydawała się bez wyjścia. Nie dostrzegał żadnego rozwiązania. Nudził się. Irytowało go jego życie. Był nim rozczarowany... a może sobą? Jak mógł dopuścić do takiej sytuacji? Codziennie rano zadawał sobie to pytanie, kładł się spać nie uzyskując odpowiedzi. Jeszcze dziesięć lat temu uważał się za człowieka szalonego, niedojrzałego, zwykłego smarkacza, który nigdy nie pozwoli, aby popaść w schematy. Uważał się za jednostkę wybitną i tak też postępował. Co się zmieniło? A może wypadałoby zapytać: co go zmieniło?

 Miał żonę. Kochał ją. Byli ze sobą już dziesięć lat, a w formalnym związku pięć. Poznali się przypadkowo. Przebywając kiedyś w skate parku z kumplami, wygłupiając się i dokazując, zauważył grupę dziewczyn. Siedziały na ławkach, rozmawiały, śmiały się. Jakie to typowe. Od razu ona rzuciła mu się w oczy. Był zauroczony, jednak nie wykonał żadnego kroku. Widywał ją codziennie, przyzwyczaił się do jej obecności. Gdy czasem się nie pojawiała, rozglądał się w lekkiej panice. Obawiał się, że już nie będzie dane im się spotkać. Cała ta "sielanka w formie podchodów" trwałaby o wiele dłużej, gdyby nie jedna domówka. Nie chciał tam iść.. ale przecież koledze nie odmówi. Do teraz jest mu wdzięczny i chyba nigdy nie przestanie być. Jednak czy na pewno?

 Jego życie zmieniło się całkowicie. Nagle wszystkie problemy przestały mieć znaczenie. Nie przejmował się gorszą oceną, wiedział, że ją poprawi. Każde niepowodzenie było dla niego dodatkową mobilizacją. Największym motywującym czynnikiem była ona. Jej uśmiech, ton głosu, gdy mówiła: kochanie, wszystko będzie dobrze. Marzył. Stawiał sobie ambitne cele, z wielkim zapałem podejmował się realizacji ich. Jedyne czego nie lubił to kłótnie, nieporozumienia. Odbierało mu to wszelkie siły. Wiedział, że nie można ich uniknąć i są nieodłączną częścią życia. Z tego powodu starał się szybko zażegnać wszelkie konflikty. Nic przecież nie mogło stać na przeszkodzie ku szczęściu.

 Czas mijał, coraz bardziej uzależniali się od siebie. Kwestią czasu były oświadczyny, a potem piękny ślub i wystawne wesele. Czuł, że tak właśnie wyobrażał sobie swoje życie, że jest spełniony. Zamieszkali w małym, ale za to ładnie ulokowanym mieszkaniu w stolicy, pracowali, dzielili się domowymi obowiązkami, uzupełniali się nawzajem. Nadal czuli, jakby żyli w "młodzieńczym śnie". Do ich spokojnego świata zawitało dziecko, które wywróciło wszystko do góry nogami. Musieli uporac się z nową sytuacją, co wbrew pozorom do najłatwiejszych zdań nie należało. Od teraz był nie tylko mężem, ale także ojcem. Przerastała go ta rola. Nie potrafił się w niej odnaleźć. Coraz częściej przebywał poza domem, zostawał do późna w pracy. W weekendy przesiadywał w barach, miał już dość pieluch i płakania, niezadbanej żony. Wtedy spotkał kobietę na swojej drodze - piękna, zadbana, młoda, niezależna. Trzeba dodawać jak to się skończyło?

 Żył jak gdyby nic. Wychodził właśnie do pracy, gdy dopadły go przemyślenia, o których wspominam na początku (pierwszy akapit). Trzymając kubek kawy patrzył na swoją żonę, która w pośpiechu robiła kanapki dla niego. Zerknął na córeczkę, która zamiast jeść kaszkę, bawiła się nią, zrzucając lepką papę na podłogę. Właśnie w tym momencie poczuł, że musi coś powiedzieć, że już dalej tak nie może. Nie chciał już oszukiwać, ale nie miał zamiaru także jej zranić. Jednak zanim to wszystko przemyślał, pod wpływem impulsu powiedział: Zdradzam cię. Poczuł, że właśnie w tym momencie cały jego świat się zawalił, a on przegrał życie.

4 komentarze:

  1. Jak zwykle jako wieczna optymistka znalazłam plus tej sytuacji - sam się przyznał. Jednak sam temat jest trudny.. Często zastanawiało mnie czemu ludzie popychają się do takich czynów. Kwestia rutyny, chęć zrobienia na złość, impuls chwili? Czynników jest na pewno wiele wiele więcej, ale niestety, facet dopiero myśli po samym fakcie. Dopiero wtedy analizuje wszystko i dociera do niego co się stało. Niestety, nic się nie odwróci ( a może stety? w końcu to świadczy o partnerze). Chociaż jakby nie patrzeć gubimy się w codzienności. Zapominamy o rzeczach, które przynosiły nam radość, zapominamy o swoich zainteresowaniach. Myślę, że to również ma wpływ. W pewnym momencie znika to "coś" i wtedy zaczynają się schody. Chyba najczęściej nic się nie da z tym zrobić..

    OdpowiedzUsuń
  2. czyja to historia? straszne. Zdrada to najgorsze co może być. Przynajmniej dla mnie, kiedyś miałam trochę mniej hardcorową sytuację, której tez nie umiałam wybaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdrada jest najgorszą rzeczą jaka może kogoś spotkać. Straszna ta historia

    OdpowiedzUsuń
  4. okropne:( ja nie umiałabym chyba zdradzić, mimo wszystko

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, a jeżeli ci się podoba mój blog - dodaj go do obserwowanych. Będę niezmiernie szczęśliwa.

P.S - MÓJ BLOG TO NIE SŁUP OGŁOSZENIOWY!