2 grudnia 2011

Czy martwy osioł jest osłem?

 Czy zdechły osioł jest osłem? Oto jest pytanie. Warto jednak się zastanowić, na jakiej podstawie rozpoznajemy to zwierzę. Część dzieci w przedszkolu odrzekłaby: „bo ma cztery nogi”. A czy osioł-kaleka z trzema odnóżami już nie zasługuje na owe miano? Wszystko (i wszystkich) szufladkujemy na podstawie wytycznych, które zostały nam przekazane przez rodziców bądź bajki. Uczymy się „prawd oczywistych”, których nawet nie mamy ochoty negować. Bo i po co?

 Z wiekiem poznajemy zupełnie nowe fakty, które „psują nasz system”. Zaczynamy zadawać pytania, nic już nie wydaje się proste i jasne. Podobnie jest w przypadku „Bajki perskiej o sprzedawcy osła” L. Kołakowskiego. Handlarz ma zamiar sprzedać zwierzę. Klient widzi chudego osła, ale co najważniejsze – żywego. W trakcie dokonywania transakcji zwierzę umiera. Kto został oszukany? Czy w ogóle zostało złamane prawo? Opierając się na filozofii Kartezjusza i jego słynnym zdaniu „Cogito ergo sum” („myślę, więc jestem”), moglibyśmy stwierdzić, że wraz z zaprzestaniem bicia serca zwierzęcia, przestało ono istnieć. Czy jest to prawdą? Subiektywnie tak. Obiektywnie nadal leży przed nami osioł, z którym nikt nie wie, co uczynić. Kto w tym sporze ma rację? Czy w ogóle można wydać decyzję, która zadowoli wszystkich? Ach, jaka szkoda, że owy handlarz nie podpisał umowy sprzedaży z nabywcą, gdzie zaznaczyłby stan „towaru” (dosadnie ujmując). Przynajmniej wszyscy byliby zadowoleni.

 Arystoteles natomiast twierdzi, że „zdechły osioł nie jest osłem, bo jego ciała nie ożywia dusza”. Cóż za naiwne i dziecięce myślenie. Gdybyśmy wszystko chcieli w tak prosty sposób przyporządkowywać, cały kwiat inteligencji byłby na bezrobociu lub w Tesco. Poza tym, w owym stwierdzeniu jest jeden mankament, o który spory i dyskusje trwają do dziś, a mianowicie: „czy dusza istnieje?”. Jak w rzetelny i niemożliwy do podważenia sposób przedstawić swoje racje odnośnie tego tematu? Arystoteles dał ludzkości bardzo mądre pojęcie, a mianowicie „hilemorfizm”. Głównym założeniem jest, że każdy byt składa się z formy i materii, aktualizuje się. Dzięki własnej entelechii (dusza) zyskuje jedność, przez co osiąga apogeum własnego istnienia. Nawiązując jednak do pierwszego pojęcia, czy możemy stwierdzić, że coś „jest”, skoro się zmienia? Czy widząc Jana Kowalskiego po dziesięciu latach rozłąki, stwierdzimy, że widzimy całkiem inną osobę? Przecież już nie ma tych samych brązowych włosów, więc skąd pewność, że to on? Zmieniamy się i nie możemy tego zatrzymać (tak, operacje plastyczne też nie pomogą), śmierć jest kresem, ostatnim punktem naszej podróży. Skoro jest oczywista i czeka każdego, dlaczego odbiera nam miano, które zyskaliśmy wraz z narodzinami? Czyżbyśmy dostali go na wypożyczenie z nakazem zwrotu?

 Każdy zapewne kojarzy zdanie z „Hamleta”: „Być albo nie być?”. Wielu pisarzy do dziś czerpie z niego inspiracje, przedstawiając w dziełach swoją interpretację. Czy nie jest to przypadkiem puste myślenie? Owszem, mamy wybór. Co najważniejsze, możemy sami go dokonać. Poza tym pojawia się tu również sporna kwestia odnośnie zabójstwa i eutanazji. Definicje obydwóch pojęć zaczynają się od słów: „pozbawienie życia”. Jednak ważniejsze są dalsze wyjaśnienia. I tak w przypadku drugiego terminu chodzi o „na własne życzenie”. Przez to krótkie stwierdzenie eutanazja nie wszystkim kojarzy się z morderstwem, czymś „bardzo złym” (Kościół i tak jest przeciwny). Pytanie jednak: skąd pewność, że owy kryminalista nie zabił swojej ofiary na życzenie? Przecież może przyjąć taką formę obrony. Więc co zrobić w takim przypadku? Minimalne różnice. One decydują. Tak samo z osłem. Czy można udowodnić, że martwy nim już nie jest? I skąd pewność, że ktoś ma rację?

 Czy zastanawiając się nad tym dłużej, nie dojdziemy do wniosku, że tak naprawdę nikt nie ma całkowitej racji? Poniekąd prawdą jest, że „punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia”. Najśmieszniejsze jest, że często źle interpretujemy świat i twierdzimy, że nas oszukuje. W całej tej sytuacji najlepiej byłoby posłużyć się powiedzeniem: „Kto pierwszy, ten lepszy”. Handlarz przechwycił pieniądze i zadowolony uciekł, więc przepraszam, panie sędzio, ale jaki osioł?

7 komentarzy:

  1. Zgadzam się z Tobą. Aczkolwiek wierzę, ze każdy człowiek ma dusze, owy osioł niekoniecznie. Twoje posty naprawdę dają sporo do myślenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm ... Ten post sprawił, że moje szare komórki się uruchomiły. Bo człowiek jak umrze, nadal jest człowiekiem, mało kto nazywa go trupem. Ze zwierzętami powinno być tak samo. Albo sytuacja z życia wzięta: widzimy przejechanego jeża. Mówimy "O! Jeż", a nie "O! Ścierwo". No, ale nad takimi rzeczami trzeba dumać w nieskończoność ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zgadzam się z Dagną. Nawet nie masz pojęcia ile ludzi po śmierci człowieka nie nazywa go człowiekiem w momencie śmierci staje się ciałem, trupem bądź nieboszczykiem. Stwierdzenie człowiek jest wtedy używane bardzo rzadko. Jednak nadal zachowuje swoje prawa człowiecze. Godny pochówek itp.
    :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Może i tak, ale nawet najgrubsze lody kiedyś pękają.
    Nie widziałam niestety. Ostatnimi czasy wgl nie orientuje co się dzieje na świecie :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Tośko, bardzo Cię proszę, rozpocznij studia filozoficzne albo nie bluźnij tak nieodpowiedzialnym żonglowaniem stanowiskami filozofów, dającymi błędny obraz na ich temat. Skoro twierdzisz, że nie lubisz, gdy ktoś narzuca Ci swoje poglądy, i kpi z Twoich, to przestań prezentować swoje domniemania wysługując się figurami filozofów, bo to dopiero jest kpina.

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, a jeżeli ci się podoba mój blog - dodaj go do obserwowanych. Będę niezmiernie szczęśliwa.

P.S - MÓJ BLOG TO NIE SŁUP OGŁOSZENIOWY!