Ludzie zakładają lokaty w bankach, odkładają pieniądze na czarną godzinę, odmawiają sobie przeróżnych przyjemności (poczynając od wakacyjnych wyjazdów, kończąc na słodkościach). Liczą każdy grosz, praktycznie wszystkie zakupy są przemyślane, nie ma problemu: jejku, gdzie podziały się wszystkie moje pieniądze?! Niektórzy zazdroszczą im silnej woli w unikaniu nieprzemyślanych zakupów, inni krytykują za skąpy styl życia. Kto ma racje w tym sporze?
Każdy człowiek ma różne zarobki. Wszystko zależy od wykształcenia, zawodu. Błędne jest myślenie, że tytuł magistra zapewnia dobrze płatną pracę - co najwyżej może w pewien sposób ułatwić poszukiwania i zapełnić rubryczkę CV w miejscu 'Edukacja', ale nie daje 100% pewności, że znajdziemy wymarzoną posadę. Z pewnością nie od razu (bo jak 25-letni absolwent uniwersytetu ma mieć 5/10 lat doświadczenia?). Lecz mniejsza o to. Większość jakoś zarabia, niektórzy żyją z zasiłku dla bezrobotnych. Można więc powiedzieć, że mają pieniądze, które ulatniają się szybciej niż przyszły. Kilka setek na wszystkie opłaty, kolejne na podstawowe produkty żywnościowe. Jeżeli ktoś nie zarabia kroci, czy zostają mu pieniądze na wszelkie zachcianki?
Zapewne wiele osób prosząc rodziców (bądź chcąc zakupić na swój koszt) usłyszeli (albo powiedzieli do siebie): Nie, nie ma na to pieniędzy. Sytuacje bywają różne, należy to zrozumieć.. Lecz czy jest tak zawsze? Przytoczę przykład, który mnie wprost oburzył: Przyszła kobieta z małym dzieckiem do sklepu. Zakupiła chleb i mleko oraz parę piw i wódkę. Przy kasie okazało się, że nie ma wystarczającej kwoty. I wiecie co? Zamiast odłożyć alkohol, ta zrezygnowała z bochenka i mleka! Co z tego, że malec będzie głodny chodził? Ważne, aby matka z ojcem mogli sobie "poprawić humor".
Jest cienka granica pomiędzy oszczędzaniem a skąpstwem. Zapewne każda definicja z tych słów zacznie się od stwierdzenia: minimalizacja swoich wydatków. Na pozór takie samo zamierzenie, a mimo to są to antonimy, wielkie przeciwieństwa, z czego jedno jest powszechnie uważane za cechę pozytywną, a drugie za negatywną (co widzimy na przykładzie Scrooge'a z Opowieści wigilijnej). Jak to rozróżnić? Ciężko jednoznacznie stwierdzić, gdyż każdy pewnie ma własną opinię na ten temat. Ja uważam, że oszczędzanie to ograniczenie wydawania pieniędzy, zachowując przy tym zdrowy rozsądek - czasem mogę sobie pozwolić na szaleństwo, ale bywa, że muszę się powstrzymać, natomiast skąpstwo polega chyba tylko na odmawianiu sobie wszystkiego.
Tak naprawdę wiele zależy też od spojrzenia na tą sprawę ludzi niewtajemniczonych obserwatorów (swoją drogą... co ich to obchodzi?). Inni na osobę, która oszczędza powiedzą sknera, a na osobę nie żałującą sobie przyjemności idiota, nie ma co z pieniędzmi robić. I bądź tu mądry. Po raz któryś odzywa się mentalność społeczeństwa, którą w większości można scharakteryzować określeniem pies ogrodnika - sami nie mają, innym nie życzą. Oczywiście znana jest także "sąsiedzka rywalizacja" - on ma to, to ja muszę mieć coś lepszego, a niech widzi, że mnie stać!
Polacy uchodzą za skąpców. Dlaczego? Tego nie wiem. Poza tym na koniec zadam parę pytań, może komuś uda się na nie odpowiedzieć. Czy warto oszczędzać pieniądze, skoro są ulotne? Czy opłaca się odmawiać sobie przyjemności? Przecież do grobu kosztowności nie zabierzemy, a jakby i nawet to na nic się nam nie przydadzą. Czy stan bogactwa to pojęcie względne? Od czego zależy - naszego poczucia czy cyferek na koncie? Czy pieniądze dają szczęście?
Zapewne wiele osób prosząc rodziców (bądź chcąc zakupić na swój koszt) usłyszeli (albo powiedzieli do siebie): Nie, nie ma na to pieniędzy. Sytuacje bywają różne, należy to zrozumieć.. Lecz czy jest tak zawsze? Przytoczę przykład, który mnie wprost oburzył: Przyszła kobieta z małym dzieckiem do sklepu. Zakupiła chleb i mleko oraz parę piw i wódkę. Przy kasie okazało się, że nie ma wystarczającej kwoty. I wiecie co? Zamiast odłożyć alkohol, ta zrezygnowała z bochenka i mleka! Co z tego, że malec będzie głodny chodził? Ważne, aby matka z ojcem mogli sobie "poprawić humor".
Jest cienka granica pomiędzy oszczędzaniem a skąpstwem. Zapewne każda definicja z tych słów zacznie się od stwierdzenia: minimalizacja swoich wydatków. Na pozór takie samo zamierzenie, a mimo to są to antonimy, wielkie przeciwieństwa, z czego jedno jest powszechnie uważane za cechę pozytywną, a drugie za negatywną (co widzimy na przykładzie Scrooge'a z Opowieści wigilijnej). Jak to rozróżnić? Ciężko jednoznacznie stwierdzić, gdyż każdy pewnie ma własną opinię na ten temat. Ja uważam, że oszczędzanie to ograniczenie wydawania pieniędzy, zachowując przy tym zdrowy rozsądek - czasem mogę sobie pozwolić na szaleństwo, ale bywa, że muszę się powstrzymać, natomiast skąpstwo polega chyba tylko na odmawianiu sobie wszystkiego.
Tak naprawdę wiele zależy też od spojrzenia na tą sprawę ludzi niewtajemniczonych obserwatorów (swoją drogą... co ich to obchodzi?). Inni na osobę, która oszczędza powiedzą sknera, a na osobę nie żałującą sobie przyjemności idiota, nie ma co z pieniędzmi robić. I bądź tu mądry. Po raz któryś odzywa się mentalność społeczeństwa, którą w większości można scharakteryzować określeniem pies ogrodnika - sami nie mają, innym nie życzą. Oczywiście znana jest także "sąsiedzka rywalizacja" - on ma to, to ja muszę mieć coś lepszego, a niech widzi, że mnie stać!
Polacy uchodzą za skąpców. Dlaczego? Tego nie wiem. Poza tym na koniec zadam parę pytań, może komuś uda się na nie odpowiedzieć. Czy warto oszczędzać pieniądze, skoro są ulotne? Czy opłaca się odmawiać sobie przyjemności? Przecież do grobu kosztowności nie zabierzemy, a jakby i nawet to na nic się nam nie przydadzą. Czy stan bogactwa to pojęcie względne? Od czego zależy - naszego poczucia czy cyferek na koncie? Czy pieniądze dają szczęście?
Pieniądze się zarabia, a potem wydaje. Taka kolej rzeczy. Rodzimy się też po to, aby umrzeć.
ja zwykle oszczedzam jak tylko mogę :) np. nie wydaję kasy na słodkości, chodzenie do fast foodów itd. Staram się tez kupować jak najwięcej na promocjach. Tak juz po prostu mam :) wolę mieć więcej za mniej niż mniej za więcej. Co nie oznacza że czasami nie zaszaleję :D
OdpowiedzUsuńSzczerze to chciałabym oszczędzać, ale nie potrafię. To znaczy nie , że w ogóle tylko nie potrafię odłożyć większej kwoty. Jakiś dwustu złotych albo coś .
OdpowiedzUsuńJak powiedziała kiedyś Blair z Plotkary, kto powiedział, że pieniądze szczęścia nie dają nie wiedział gdzie kupować tak też ja myślę, że same pieniądze nas nie uszczęśliwiają, ale to co możemy za nie mieć już tak. Jednak, jak wiemy nie możemy za nie mieć wszystkiego, co sprawi, że będziemy szczęśliwi. Nie zawsze zapewnią nam zdrowie, miłość, przyjaciół. A więc, nie ja pierwsza i nie ja ostatnia muszę stwierdzić, że pieniądze są jednym z elementów naszego szczęścia. Pojęcie szczęścia też jest tutaj względne. Bo biedna rodzina, mieszkająca w jednopokojowym mieszkanku bez ogrzewania, choć nie ma pieniędzy jest szczęśliwa. Myślę, że musimy się uczyć od takich ludzi szczęścia ;)
OdpowiedzUsuńod jakiegos czasu mam postanowienie, by zebrac przynajmniej tysiac zlotych, na aparat, ale za kazdym razem gdy dostane troche kasy wydaje ja na ciuchy, ehh... ;p
OdpowiedzUsuńChciałabym umieć oszczędzać ;d
OdpowiedzUsuńTak pieniądze dają szczęście...a raczej przedmioty które za nie kupujemy.
OdpowiedzUsuńChyba nikt nie byłby zadowolony gdyby któregoś dnia stwierdził,że nie stać go na nowe ubrania,kolejne wakacje w Turcji,czy choćby nawet nad Polskim morzem,a wydawać by się mogło,że każdy tam jeździ i każdego na to stać.Nikt nie będzie zadowolony,jeżeli nie będzie stać go na lekarstwa,może operacje,komputer dla dziecka,czy nowy rower,lub rolki.
Temat pieniędzy jest bardzo delikatny.I lepiej być ostrożnym w swoich wypowiedziach,bo są różni ludzie,różne rodziny,różne sytuacje i nie można wszystkiego wkładać do jednego worka.
Nie które osoby mogą być bardzo obrażone i smutne po przeczytaniu Twojej notki.
Pozdrawiam ;)
Bardzo dobrze,że poruszyłaś ten temat ;)
Ja od ostatniego czasu próbuję mniej wydawać i nawet mi to wychodzi ;P
OdpowiedzUsuńJa większość swoich pieniędzy wydaję na ubrania. Jeżeli zobaczę coś fajnego, to po prostu to kupuję. Odkładanie na 'czarną godzinę' jest według mnie bezsensowne.
OdpowiedzUsuńwracając to J.C.Lita - są pewnie jednosezonowe, więc szkoda kasy {na czysto wychodzi 620 zł}
dziękuje, ja ze swojej strony dodaję Cię do obserwowanych ;)
OdpowiedzUsuńja bym chciała czerwone :) ale kosztują 219 zł...
OdpowiedzUsuńjak kiedyś będę miała nadmiar gotówki to sobie kupię, haha ;>
No niestety. Ale to akurat wymyślałam. : ) Może właśnie dlatego, że chciałbym choć raz (wiem, że to głupio brzmi) przeżyć takie zranienie, żeby wiedzieć jak to jest. xd
OdpowiedzUsuńfajny blog :)
OdpowiedzUsuńjeżeli interesujesz się modą, czy nie wiesz co zrobić w czasie wolnym, wpadnij do nas! - Smile To Fashion Style :>
ojj ja niestety nie potrafię oszczędzać!:(
OdpowiedzUsuńodwiedź&skomentuj mojego bloga, proszę<3
http://jo-styleworld.blogspot.com/
ja popieram taki oszczędny tryb życia, aczkolwiek mi samej dobrze to nie idzie ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :)
Ja staram się oszczędzać, ale też bez przesady. Jak mam np ochotę na coś do jedzenia to nie mówię sobie 'nie, nie mogę sobie pozwolić na takie błahostki'. Małe przyjemności są okej, nie potrafiłabym sobie wszystkiego odmówić w imię oszczędzania. Nie popieram też rozrzutnego trybu życia, uważam, że zawsze powinno się mieć odłożone jakieś pieniądze właśnie na "czarną godzinę".
OdpowiedzUsuńNo też fakt, mi żadne buty nie przetrwały 2 sezonów zimowych, także wiesz ;)
No ja w roku szkolnym staram się kłaść koło 10-11, ale nie zawsze wychodzi. W wakacje mogę się kłaść nawet koło 1-2, no chyba, że jest impreza, to jeszcze później. Nie mniej jednak nawet jakbym położyła się o 9, to ani tak z bólem wstawałabym o tej 6, czy nawet wcześniej.
Całkiem niedawno oglądałam film, który odnosi się do Twojego tematu.
OdpowiedzUsuńByła sobie kobieta, której powiedzieli, że zostało jej tylko 4 tygodnie życia. Postanowiła więc zabrać wszystkie pieniądze z czegoś tam emerytalnego i spełnić swoje marzenia. Pojechała do pewnego hotelu gdzie pracował jej ulubiony kucharz. Leciała helikopterem, uczyła się jeździć na snowboardzie itp. Okazało się, że jednak nie jest chora, że to tylko zepsuty sprzęt. Dążę do tego, że człowiek właśnie odkłada na tą czarną godzinę całe życie. I nie wiadomo czy ona przyjdzie czy też nie. Człowiek przez całe swoje krótkie życie zabezpiecza się, izoluje od świata i z niczego nie korzysta. Ja rozumiem, że nie każdemu się przelewa, bo mi również nie, ale nie w tym rzecz. Ludzie nie zdają sobie sprawy jak ten czas szybko leci i odmawiają sobie wielu bardzo ciekawych rzeczy z wytłumaczeniem: "teraz sobie odpuszczę, bo coś tam", "jeszcze będzie na to czas". A gówno prawda. Czasu nie ma a człowiek nie umie go dobrze wykorzystać.
Podsumowując bardzo ciekawy temat :))
I dodaję do obserwowanych. Liczę na to samo ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
nowa notka zapraszam :PP
OdpowiedzUsuńtak, faktycznie masz rację co do przyjaźni. mam nadzieję, że nigdy mi się nie przytrafi takie rozczarowanie na 'przyjaciółce' i tobie też tego życzę:)
OdpowiedzUsuńSzastam pieniędzmi na prawo i lewo
OdpowiedzUsuńhttp://gumijagoda.blogspot.com/ Nowa notka z niespodzianką dla czytelników ;)
Mam wrażenie, że nie zdążę przeczytać w swoim życiu wszystkich książek, które bardzo chciałabym przeczytać :P
OdpowiedzUsuńmnie, jeśli chodzi o zarabianie, najbardziej drażni podejście osób, które decydują się na takie albo inne studia na zasadzie "bo najważniejsze robić to co się lubi" albo "pracuję dla satysfakcji a nie dla pieniędzy". a potem takie osoby nie mają z czego żyć i marudzą, że im źle w życiu, bo poszły na politologię albo na kulturoznawstwo i mają żal do całego świata że nie mogą znaleźć pracy.
OdpowiedzUsuńzapraszam na nową
ja stwierdziłam, że małe zmiany od czasu do czasu naprawdę się przydają. przede wszystkim - sprawiają, że idziesz do przodu!;)
OdpowiedzUsuńhaha, swietny obrazek ;p
OdpowiedzUsuńpieniadze zarobione samemu trudniej wydac niz te od rodzicow, takze oszczednosc obowiazkowa ;d
Wiesz co, Tośka? Przyznam Ci szczerze, że sama wiele razy sobie wmawiam 'Nigdy więcej! Cholera, w następnym miesiącu oszczędzam i nie rozwalę pieniędzy, jak za każdym razem'. A potem? Wychodzi tak, jak zawsze. :P
OdpowiedzUsuńA gdy już zostają mi ostatnie grosze a przed oczyma mam coś, co woła 'Weź mnie, weź mnie!', to wtedy nachodzi mi jedna, głupia myśl, która zawsze wszystko psuje: 'Raz się żyje!'. No i żyje się raz, tylko już nie tak kolorowo, bo od miesiąca, do miesiąca. Czasami warto zaoszczędzić, by móc potem zaszaleć. :)
Ileż bym dała, żeby być choć w połowie samej siebie osobą oszczędną. Niestety, nie mam ani grama tej cechy swojej 'barwnej' osobowości. :P
PS. Odpisałam na Twój komentarz w moim poście, przy okazji dziękuję za odwiedziny i udzielenie się. :)
no dopisała :)
OdpowiedzUsuńświetnie.! ciekawy blog :)
OdpowiedzUsuń+ obserwuję i czekam na rewanż ;dd
zapraszam do mnie do czytania i komentowania ^^
Ja zachowuję zdrowy rozsądek podczas zakupów, kiedyś zdarzały mi się totalne szaleństwa zakupowe,ale dziś kiedy jestem już dorosła i wiem czego chcę od życia, jestem w stanie sobie odmówić kolejnych bluzek, kosmetyków, które właściwie są mi niepotrzebne, bo wystarczającą dużo mam ich. Zaoszczędzone pieniądze inwestuje, by osiągnąć swój życiowy cel, który 2 lata temu sobie wyznaczyłam a poza tym nigdy nie wiadomo co nas w życiu spotka...... :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny post :)
Pozdrawiam!
Głupi artykuł zachęcający do szastania pieniedzy ze niby jutro bedzie za pozno. Tylko jak zachorujesz a nie bedzie kasy na leczenie dopiero będziesz płakać i prosić o pomoc(tak samo jak zadluzysz się w kilku bankach myśląc ze po twojej smierci i tak ktos to za ciebie splaci)
OdpowiedzUsuń