16 listopada 2013

Szukasz pracy? Powodzenia!

http://ask.fm/xoxoTosia
 Wiele osób narzeka, że w Polsce nie ma pracy, która zapewniłaby godne życie. Niektórzy zaś twierdzą, iż ofert zatrudnienia jest wiele, jednak ludzie są zbyt wybredni i oczekują kokosów za nic. Jak jest naprawdę? Kto w tym sporze ma rację? Oczywiste jest, że osoby bez doświadczenia mają pod górkę. Pracodawca zazwyczaj nie ma czasu, aby bawić się w przyuczanie, tłumaczenie wszystkiego od podstaw. W takim razie... jak sprawić, żeby rubryka w CV została czymś wypełniona? Czy wykształcenie coś ułatwia? Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym tej sytuacji nie sprawdziła sama, na swojej skórze. Także poniższe sytuacje nie są przypadkowe ani fikcyjne.

 Pieniądz nie śmierdzi, nikt nim nie gardzi... a dodatkowy grosz w portfelu zawsze się przyda. Na drobne wydatki, jakieś zachcianki, czy też oszczędzanie "do skarpety". Postanowiłam poszukać jakieś dorywczej pracy, bo chciałam, nie byłam przyparta do muru, dlatego też nie stresowałam się, gdy np. ktoś nie odpowiedział. Po napisaniu CV, od razu wzięłam się za przeglądanie ofert. Znalazłam nawet kilka interesujących, trochę zabawnych, przykładowo: potrzebny student dzienny do pracy na pełen etat, pełna dyspozycyjność. Czy to jakiś żart? Takich kwiatków było więcej, aż szkoda je przytaczać, bo człowiek może się tylko załamać. Pomińmy oferowane stawki, które zaczynały się 4,20zł/h...

 Gdy już pojawił się jakiś odzew, wypadało pójść na rozmowy kwalifikacyjne. Trafiły mi się trzy. Pierwsza cud, miód i maliny, naprawdę - świetny kontakt, rzeczowa rozmowa, nie czułam się zestresowana, miła atmosfera. Stwierdziłam, że może faktycznie niektórzy trochę przesadzają... no ale nie mogłoby być tak pięknie. Druga oferta tyczyła się "pomocy w biurze kosmetycznym, przyjmowanie klientów, praca papierkowa, 10-15h w tygodniu". Milionów się na tym nie zarobi, ale zawsze coś, grafik nie będzie aż tak napięty... jednak oferta od początku mi nie pasowała, szukałam haczyka. Odkryłam go, gdy tylko zobaczyłam napis AVON nad biurem. Poszukiwali konsultantki, na pierwsze zamówienie minimum pięć osób, poza tym przychodzenie do lokalu na te kilkanaście godzin... ale jeżeli się kogoś nie zwerbowało, nie było wynagrodzenia. Już w połowie podziękowałam, zdenerwowana wsiadłam nawet w zły tramwaj! 

 Trzecia oferta tyczyła się posady recepcjonistki w hostelu. Gdy tylko weszłam... chciałam wyjść. Naprawdę, takie warunki w centrum miasta? Widoki jak z horrorów. Jednak postanowiłam się nie poddawać. Przywitała mnie dziewczyna, starsza ode mnie może o 2-3 lata. Za chwilę też zjawił się chłopak w jej wieku. Na "dzień dobry" dostałam ankietę do wypełnienia po angielsku, pytania typu: czy lubisz imprezować, jeżeli tak to gdzie? Wymień pięć klubów na ulicy X. Jakie ulice obejmują Szlak Królewski? Gdzie jest najbliższy sklep spożywczy? Jakie puby poleciłabyś klientom? Do tego podanie cech, które świadczyłyby o tym, że nadaję się do tej pracy, a także symulacje kilku sytuacji - przychodzi mężczyzna i mówi, że ktoś śpi w jego łóżku - co wtedy zrobię. Po wszystkim czas na właściwą część. Dokładne przeanalizowanie CV, szczególnie rubryki z językami. "Angielski się zgadza", "po niemiecku mówisz lepiej niż my", "francuskiego nie znamy, więc ciężko ocenić". Pominę już kwestię szczegółowego wypytywania co potrafię zrobić w programach graficznych. Rozbroiło mnie pytanie: a jak z dyspozycyjnością w święta? Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że wtedy chciałabym spotkać się z rodziną, a nie siedzieć w pracy dorywczej. Pokiwali głową ze zrozumieniem i kolejne: a jak z Sylwestrem? Totalnie zrezygnowana stwierdziłam, że to chyba nie to. Obydwoje przeprowadzali rozmowę, ale każdy z nich chciał uzyskać.. inny efekt, zadawali różne pytania, rozmowa nie miała spójnego przebiegu. Po wyjściu z tego hostelu, zaczęłam się głośno śmiać, bo dopiero do mnie dotarło, co tam się wydarzyło.

 Uprzedzając wszelkie pytania - unikałam ofert call center oraz roznoszenia ulotek. Nie interesowała mnie taka praca, nie chciałam się do niczego zmuszać. Szukałam zajęcia, bo chciałam mieć dodatkowy dochód, więc bez żadnego stresu czy presji... jednak co mają powiedzieć osoby, które muszą zarabiać, żeby utrzymać rodzinę/opłacić studia? Dla nich 400zł na miesiąc jest niewystarczające. Pracodawcy widzą, że dużo osób poszukuje pracy, dlatego mogą przebierać w CV, proponować niskie stawki, bo przecież i tak znajdzie się persona, która się zdecyduje na takie warunki. Czy dziwi mnie fakt, że ludzie wyjeżdżają? Absolutnie nie. Przyznam, że nawet ich rozumiem. Każdy chce mieć lepsze życie i podejmie praktycznie każde kroki, aby tak było. Możemy podnosić swoje kwalifikacje, ale nie zawsze to wystarczy. Kolejny z kwiatków wśród ogłoszeń: osoba z wykształceniem średnim lub wyższym jako hostessa w supermarkecie. Może do tego skończone studia z psychologią i PR, aby sukcesywnie namawiać klientów na zakup danego produktu? Naprawdę, powoli tracę wiarę w nasz rynek pracy. Polsko, dokąd zmierzasz?

12 komentarzy:

  1. Tak szczerze powiem, że faktycznie trudno jest o prace, ale dla chcącego nic trudnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja też ogarniam pracę i jest dramat. DRAMAT ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja siostra ostatnio szukała pracy powysyłała CV do każdego przedszkola w Trójmieście i w końcu znalazła :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No i właśnie przez nasz cudownie prosperujący rynek pracy znów żyję na odległość... Paweł w Anglii, ja w Jeleniej, bosko. Nic tylko uciekać jak najszybciej, ale pomijając aspekt zarobkowy, nie uśmiecha mi się wyjeżdżać z kraju i jestem rozdarta...

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje pytanie na końcu posta zadaję sobie już od jakiegoś roku!

    OdpowiedzUsuń
  6. właśnie to pytanie jest dobrą puentą całej historii....pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. dołączam do grona obserwatorów :D i zapraszam do siebie :))))))

    OdpowiedzUsuń
  8. No niestety polska rzeczywistość i polskie realia... Dzięki za odwiedziny. Zapraszam częściej. Obserwuję i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ciekawy artykuł :) wydaje mi się, że w Polsce bardziej działają znajomości od wykształcenia i jeśli ktoś ma naprawdę "połapane" w różnych środowiskach to nie powinien mieć problemu ze znalazieniem satysfakcjonującej go pracy i wynagrodzenia. Lecz co poczną tacy flegmatycy? Witam Cię w Polsce...

    OdpowiedzUsuń
  10. ciężko o pracę, mój wujek jedynie sezonowo pracuje, bo nie moze znaleźć ;/

    OdpowiedzUsuń
  11. mnie perspektywa szukania pracy prawie że lada moment przeraża...

    OdpowiedzUsuń
  12. Zatrzymujesz/zawieszasz/zahaczasz się na chwilkę/na wakacje/na krotki i...mija 6 lat! Shit!

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, a jeżeli ci się podoba mój blog - dodaj go do obserwowanych. Będę niezmiernie szczęśliwa.

P.S - MÓJ BLOG TO NIE SŁUP OGŁOSZENIOWY!