15 grudnia 2012

Szkoła, matura, studia?


 Do osiemnastego roku życia każdy jest zobowiązany uczęszczać do szkoły, czy to gimnazjum (jeżeli ktoś nie zdaje), czy też szkoła średnia. Po ukończeniu tego magicznego wieku edukacja staje się tak naprawdę dobrowolna... jednak jeżeli ktoś już wytrzymał tyle lat, to ten rok mu różnicy nie zrobi, prawda? A zawsze jakieś wykształcenie, dodatkowy papierek potwierdzający jakże wielką i wszechstronną wiedzę. Matura jako przepustka na studia, które ponoć mają umożliwiać dalszy rozwój w dziedzinie, która nas interesuje. Czy tak naprawdę jest? Czy zdobycie magistra (lub innego tytułu) gwarantuje nam znalezienie pracy, jakiejkolwiek?

 Ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz - kto z nas nie słyszał tego zdania od rodziców jako dodatkowa mobilizacja do większych starań, wysiłku? Większość wierzyła, że jeżeli będzie się uczyć, zdobywać dobre oceny i poszerzać swoją wiedzę - osiągną coś w życiu. Zazwyczaj chodziło o karierę, dobrą pracę czy też wysokie zarobki. Na drugim miejscu dopiero znajdowała się zaradność życiowa, samodzielność (kto potrafi wypełnić PIT?) i erudycja. Dopiero z wiekiem odkrywamy, że to wszystko była dobra "bajka". Nie zgadzacie się ze mną? Dobrze, macie do tego pełne prawo. W takim razie odradzam dalszą lekturę, bo miło nie będzie.

 Matura to jeden wielki stres, mnóstwo przygotowań, nieprzespane noce. Dopiero po wszystkim słyszy się: to bzdura. Nie nawiązuję tu nawet do znanego programu internetowego, który często dobija mnie wiedzą niektórych osób. Owszem, nie każdy jest dobry we wszystkim, ale żeby mylić podstawowe informacje? To już lekka przesada. Wracając jednak do egzaminu dojrzałości. Część młodzieży burzy się obowiązkową matematyką - nie bez powodu wskaźnik niezdanych wzrósł... Jednak nie mam zamiaru rozpatrywać tu kwestii przez którą burzy się część "humanistów" (to miano jest za często nadawane, byle komu i byle jak). Wynik procentowy decyduje o tym, czy dostaniemy się na wymarzone studia (o ile ktoś planuje iść). Niby wszystko poprawnie, funkcjonuje zasada "kto lepszy, ten zgarnia wszystko". No właśnie.. bądźmy szczerzy, co roku jest inny poziom egzaminu, raz łatwiejsze, raz trudniejsze. Wyniki są do tego adekwatne. Osoby z ubiegłych "łatwiejszych" lat startują ponownie, do skutku, mierząc się z tymi z "rocznika trudniejszego". Wiadomo, kto odpadnie.. ale czy w porównaniu będzie słabszy?

 Studia to ponoć inny wymiar. Niektórzy idą na nie, bo chcą, inni - bo muszą. Druga grupa jest dla mnie totalną pomyłką, więc nie będę zabierać głosu w tej kwestii, dodam tylko: dobrze, że nie żyją, bo muszą. Mitem jest, że po ukończeniu danego kierunku praca jest pewna. Owszem, może i łatwiej ją znaleźć mając w CV wpisane wykształcenie wyższe, ale czy jest kluczem do sukcesu? Poza tym, czy studiując "przyszłościowy kierunek", który ponoć ma być zabezpieczeniem i ostoją, będziemy szczęśliwi i zadowoleni? Poza tym co to za gadanie! Czy nie chodzi o to, aby zajmować się czymś, co lubimy? Jeżeli ktoś ma pomysł na siebie, to w świecie nie zginie. Nie pozwoli innym, aby o nim zapomnieli.

 Dlaczego część nie porzuci schematycznego myślenia? Dlaczego nie pozbędziemy się stereotypów? Matura nie da wam dostępu do nieba. Studia nie zapewnią dobrze płatnej pracy do końca życia. Pozbądźcie się złudzeń. Widzę, że w tym przypadku "carpe diem", które wyznaje 60% społeczeństwa traci na znaczeniu. Skoro powinniśmy żyć tak, jakby jutra nie było, czy powinniśmy przejmować się tym, co "należy" czy zaś tym co "chcemy"? Marzysz o założeniu własnego biznesu? Co cię powstrzymuje? Bo to może nie wypalić. Lepiej skończę finanse i będę pracować w banku. Dlaczego nie chcesz spróbować? Kto nie ryzykuje, ten nie ma. Jedno życie, nie zmarnuj je na bycie bezpiecznym i nudnym, tylko dlatego, że przeraża cię wizja iż coś poza schematem mogłoby się udać.

11 komentarzy:

  1. ostatnie zdania sa piękne, motywujące. jestem dopiero w III gim ale juz się boję, tyle osób po studiach pracy nie ma a przede mną jeszcze kilka roczników ;

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę dobry post. Matura nie daje niczego i taka jest prawda. Powtórzę po raz setny, że gdybym miała wybierać drugi raz poszłabym do technikum. Liceum to takie "przedłużenie gimnazjum", bo co w naszych czasach znaczy zdana matura? Te 30%? A sprawa z amnestią kilka lat temu? śmiech na sali. Matura to może coś znaczyła trzydzieści lat temu.
    Nawet nie wiesz jak mnie denerwują ludzie, którzy są na studiach z przypadku, bo im rodzice tak poradzili, bo przedłużenie nicnierobienia, bo coś tam równie bzdurnego. Później kończy się tak, że mamy "specjalistów" z przypadku obsadzonych na miejscach w danej dziedzinie, bo znali kogoś, kto zna kogoś ważnego... a ci, którzy naprawdę się czymś pasjonują mają pod górkę.
    Grr, ciśnienie mi skoczyło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Poruszyłaś bardzo istotny temat, który ostatnimi czasy nie daje mi spokoju. Co prawda mam jeszcze "sporo" (pojęcie względne) czasu do matury, studiów, itd. Ale to wszystko jest dla mnie... niewyobrażalnie niewyobrażalne. Nie widzę siebie w przyszłości - jakiejkolwiek, bliższej czy dalszej.
    Słyszę opowieści o nocach zarwanych przed maturą i nie jestem w stanie postawić siebie w tym miejscu. Nie wiem, może to również kwestia niskiej samooceny - "nie podołam", "nie uda mi się".
    A co dalej? Studia. Jakie studia? Przecież "ja nic nie potrafię", nie mam zainteresowań, które mogłabym w przyszłości przełożyć na studia, a następnie pracę w danym zawodzie.
    Według mnie studia w dużej mierze nie dają szansy na spełnienie samego siebie oraz marzeń. Świstek papieru, a potem? Albo sobie poradzisz, albo zginiesz w tłumie bezrobotnych z wyższym wykształceniem.

    Cóż, może po prostu postrzegam to zbyt pesymistycznie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Do matury jeszcze nie przystąpiłam, wiec nie wiem, czy moje zdanie na ten temat jest właściwe. Sadze, ze matura to tylko świstek papieru, jednak dla świętego spokoju lepiej taki papierek mieć.Na prawdę łatwiej jest się wtedy postarać o studia. A jak się ma studia, to łatwiej jest się postarać o prace. A czy ktoś nie może znaleźć pracy po tym, to nie zależy od studiów czy matury, ale od sytuacji i ludzi, z którymi się ma do czynienia. Jeśli ktoś jednak jest zaangażowany , wytrwały i ma mocne nerwy- niech próbuje swoich sil i zarabia na życie bez pisania matury. W obu przypadkach człowiekowi albo wyjdzie, albo nie. Jednak większe prawdopodobieństwo sukcesu jest chyba w posiadaniu papierka i ukończeniu studiów.
    ,,Jedno życie, nie zmarnuj je na bycie bezpiecznym i nudnym, tylko dlatego, że przeraża cię wizja iż coś poza schematem mogłoby się udać. '' - dobra myśl ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Do matury mam jeszcze dwa lata, ale wiem co będę chciałą robić w przyszłości. Nie mam co prawda za mocno zarysowanego planu, ale chcę dożyć do tego żeby robić co lubię. Boję się matury, boję się przyszłości, ale może powinnam po prostu bardziej się skupiać na tym co będzie mi potrzebne do spełnienia tego planu..

    OdpowiedzUsuń
  6. Maturę mam w tym roku. Rzeczywiście to ciężka praca. Każdy nauczyciel wymaga co innego. Nie mam czasu dla siebie. Wybieram się póżniej na studia o podobnym kierunku (informatyka) bo teraz jestem w technikum.

    OdpowiedzUsuń
  7. Byłam pierwszym rocznikiem piszącym obowiązkową matmę, zarywałam dnie, chodziałam na dodatkowe lekcje. Po co? Po to żeby zdać maturę z matmy, pójść na humanistyczne studia. Nie mieć żadnego przedmiotu związanego bezpośrednio z matmą, nie pamiętać nic co ryłam przez rok do matury ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tosia, bardzo dziękuję Ci za ten wpis :) W wielu punktach się z Tobą zgadzam, ale też po raz kolejny potrzebowałam "potwierdzenia", że to jak żyje - czy się to komuś podoba czy nie - jest moją sprawą i wcale nie musi oznaczać, że dokonuję złych wyborów. Po prostu w moim odczuciu są one lepsze lub wygodniejsze, ale ważne, że dają mi szczęście :)
    Poruszasz kwestie być może dla niektórych "oklepane", ale na pewno istotne, warto o nich pomyśleć, porozmawiać i za to cenię tego bloga.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam niecierpliwie na kolejne wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra. Czytam tu te żale odnośnie matury, życia itp... Ja też mialam 18 lat i to nie tak dawno, więc przeczytaicie to jak rade starszej koleżanki.
    1. W życiu chyba nie jest aż tak źle ani ze znaleziem pracy ani pójściem na studia. Nie powtarzajmy stałych frazesow. Dla chcacego nic trudnego. Zaczyna się od darmowych praktyk potem jakas pensja, premia, podwyżka. Od razu nikt nigdy milionow Ci nie da.
    2. Odnośnie studiów. Jeśli nie chcą Cię gdzieś drzwiami, wejdz oknem. W moim przypadku się to sprawdziło. Straciłam na to rok, ale nigdy bym się nie zamieniła. Nic tak nie kształtuje charakteru jak porażka.
    3. Prawda co do własnych realizacji. Ale w życiu od czegoś trzeba zacząć a chyba najlepiej od nabycia doświadczenia. Nie ma co się porywac z motyka na księżyc. Rozeznasz się w rynku i otwieraj coś swojego!
    4. Może to zabrzmi absurdalnie ale ten swistek papieru co się nazywa Matura daje Ci jedno. Gdybyś zmieniła swoje zdanie na temat swojego sposobu na życie, to nie zamyka Ci ona innej drogi, a przyznaj że w wieku 20 lat jest jeszcze dużo nie wiadomych.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pięknie napisane :). Daje do myślenia. Ja do osiemnastki mam jeszcze całe dwa lata :>

    OdpowiedzUsuń
  11. Moim zdaniem po studiach nie zawsze przyjmą nas tam gdzie chcemy iść ;dd

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, a jeżeli ci się podoba mój blog - dodaj go do obserwowanych. Będę niezmiernie szczęśliwa.

P.S - MÓJ BLOG TO NIE SŁUP OGŁOSZENIOWY!