15 września 2012

Ted.

 Film, którego wyczekiwałam z niecierpliwością. W sumie nie wiedziałam nawet jak prezentuje się fabuła, po prostu zaciekawił mnie motyw "niegrzecznego misia z dzieciństwa", któremu nie są obce używki z definicji przeznaczone dla dorosłych... lub skazujące na więzienie. Zapowiadało się na lekką komedię, która powinna umilić mi popołudnie - pomińmy fakt, że film oglądałam późnym wieczorem... Czy produkcja spełniła swoje zadanie?

 Każdy z nas w dzieciństwie miał ukochanego misia, z którym najchętniej by się nie rozstawał. Zwierzaliśmy się mu ze wszystkich problemów, powierzaliśmy tajemnice i mieliśmy pewność, że nikomu tego nie powtórzy. Był to nasz przyjaciel, który odstraszał wredne potwory, chcące nas porwać w nocy. Piękne czasy, prawda? Tak samo było w przypadku Johna, który nie potrafił nawiązać znajomości ze swoimi rówieśnikami, był odtrącany. Czuł się osamotniony. Chciał, aby jego miś Ted, którego dostał z okazji świąt bożonarodzeniowych, ożył. Nie wiedział, że jego życzenie zostanie spełnione...

 Gadający miś to nie lada sensacja, prawda? Tak też było w przypadku Ted'a. Został gwiazdą wszelkich programów, każdy o nim mówił/pisał/śpiewał - wczesna wersja celebryty? Wiele maluchów też chciało takiego pluszaka, jednak on był jedyny w swoim rodzaju. Słodka zabawka dla dzieciaków, która opowiadała o sile przyjaźni, marzeń i wszystkiego co najlepsze. Uroczo, czyż nie? Nagle widzimy ową "parę" 27 lat później, gdzie już nie wszystko jest tak kolorowe...

 Ludzie często mawiają, że dorosłość jest przereklamowana. Niby do niej "dążymy", bo upoważnia do podejmowania ważnych decyzji czy też... łamania zasad. Miś oczywiście wybiera drugą opcję i nie widzi problemu w tym, aby jechać samochodem po spaleniu trawki. Pomińmy fakt, że już u celu podróży przypadkowo zahacza o inny samochód - "przecież się wyklepie"! Do mieszkania Johna sprowadza panienki, jedna z nich nawet postanowiła pozostawić po sobie pamiątkę... Sprawy komplikują się, gdy Lori (dziewczyna Johna) stawia całą sytuację jasno: Ted musi się wyprowadzić. 

 Czy pluszowa zabawka jest w stanie zapewnić sobie byt? Znaleźć pracę, wynająć mieszkanie, dbać o nie, ugotować sobie jedzenie (jaka abstrakcja!)? Cóż, nie ma innego wyjścia. Udaje się na rozmowę kwalifikacyjną, aby zdobyć pracę jako kasjer (animacja poniżej). Pomimo niekonwencjonalnego podejścia do szefa jak i klientów, szybko wspina się po szczeblach kariery, znajduje przepiękną kobietę... która nie jest do końca słodka jakby się wydawało. Jednak czy jest to koniec ich wielkiej przyjaźni? Czy ich znajomość zostaje wystawiona na próbę? Czy przetrwają?


 Film oceniam jako dobry. Żarty jak najbardziej na plus, jednak zrozumiem, jeżeli komuś nie przypadną do gustu (osz wy smutasy jedne!). Nie polecam oglądać razem z dziećmi, niech was nie zwiedzie słodki wygląd pluszaka! Wyczekiwana przeze mnie produkcja trafiła w mój gust, nie nazwałabym tego dziełem sztuki czy też hitem, ale Ted'a warto zobaczyć, chociażby aby przypomnieć sobie swoje dziecięce lata. Może część z was ruszy na strych w poszukiwaniu ukochanej maskotki, licząc, że ożyje. Moja nie chce mówić...

16 komentarzy:

  1. Hmm. Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z trailerem tego filmu, stwierdziłam, że nic głupszego nie można było wymyślić. Ale z czasem zaczęłam się do niego przekonywać, a po Twojej recenzji nabrałam ochoty, by poprawić sobie humor tą produkcją.

    OdpowiedzUsuń
  2. może obejrzę kiedyś na poprawę humoru ;)
    miałam darmowe wejściówki na film 80 milionów numer stulecia ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. po twojej recenxji chetnie bym sobie cos takiego obejrzała w sobotni wieczór do poduszki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniecznie muszę obejrzeć, strasznie jestem ciekawa tego filmu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po książce "Oskarżony pluszowy M." nie przepadam za "żywymi" miśkami. Zresztą w dzieciństwie nigdy nie miałam takiego, o jakim mówisz, czyli powiernika sekretów itd. Miałam inne preferencje, nie miśki. A jednego, którego dostałam od chłopaka, pozbawiłam głowy. Pół roku przeleżał za łóżkiem, aż zawiozłam go do domu i kazałam mamie przyszyć głowę ;).

    Do tej pory gdzieś się poniewiera, ale ciepłych uczuć wiele mu nie daję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałem czekać na dobrą jakość. Ale dostałem od pani Tosi gotowego linka, więc nie mogłem się powstrzymać by nie obejrzeć. :) Zasada "oglądam tylko w hajdefiniszyn" poszła się kochać.

    Film prześmieszny. :) Warto obejrzeć jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten miś jest juz nawet na kwejku, czytając Twoją recenzję dowiedziałam sie o co z nim chodzi i obejrzę sobie ten film, żeby wyrobic swoje zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Po przeczytaniu twojej recenzji doszłam do wniosku,że wręcz muszę obejrzeć ten film!:)pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze nie widziałam, ale może się skuszę. Wczoraj, co samą mnie dziwi, obejrzałam "Smurfy" i nawet trochę się pośmiałam... więc może "Ted" też mi się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. dziękuję za miłe słowa ;) czekam na nowy post + bardzo podoba mi się ten kadr

    OdpowiedzUsuń
  11. Filmu nie oglądałam i pewnie nie obejrzę, bo jakoś mnie nie ciągnie. Nie mój styl.

    Ps. Odmieniając imię Ted nie pisze się apostrofu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. nie glądałam filmu, choć widziałam zwiastun ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. nigdy nie widziałam :D muszę obejrzeć kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ostatnio oglądałam 'Dzień ziemi' totalnie schizolski film. Za to polecam Ci tą animację, ja w wolnej chwili obejrzę opisany przez Ciebie film, bo lubię taki klimacik :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Such a great post!You have intresting blog!

    We can follow each other if you want?!

    Kisses,

    Nicoleta

    www.nicoleta.me

    REINVENT YOURSELF

    OdpowiedzUsuń
  16. misiu <3 hehehe
    muszę to koniecznie zobaczyć!

    pzdr.

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, a jeżeli ci się podoba mój blog - dodaj go do obserwowanych. Będę niezmiernie szczęśliwa.

P.S - MÓJ BLOG TO NIE SŁUP OGŁOSZENIOWY!