18 sierpnia 2012

Piekielne historie.

 Dzisiaj wpis w trochę innym stylu. Jak zwykle natchnęło mnie życie, a konkretnie ostatnie dni, podczas których byłam świadkiem naprawdę piekielnych lub iście komicznych sytuacji. Nie wiem czym jest to spowodowane - zmianą pogody, spodleniem ludzi czy może inwazją wszechogarniającej głupoty? Nie ma co się nad tym zastanawiać. Poniżej parę historii, które wyjątkowo utkwiły mi w pamięci.

 Przepisy a rzeczywistość
 Podróżując pociągiem siedziałam obok kobiety z dwójką dzieci (10 i 12 lat). Przyszedł pan kontroler i jak każdy się domyśla - zaczął sprawdzać bilety. Wszystko pięknie... do czasu.
- Proszę o legitymacje.
- Dzieci nie chodzą do polskiej szkoły. Jednak mam przy sobie paszporty, które...
 (...)
- Ale jak to! W kodeksie wyraźnie jest napisane, że zniżka przysługuje polskim obywatelom z ważną legitymacją!
- Proszę pana, dowiadywałam się wcześniej na jakich zasadach przyznawana jest ta zniżka i paszport w tym przypadku wystarcza.
- Nie, musi być legitymacja!
- Dzieci nie chodzą do polskiej szkoły, a nie w każdym kraju szkoły dają swoim uczniom taki dokument (mowa o Anglii).
Kłótnia trwa dalej, pan kontroler poszedł po spis przepisów, aby udowodnić, że ma rację. Pierwsza wpadka - nigdzie nie było napisane, że zniżka przeznaczona jest tylko dla polskich obywateli. Po drugie - była mowa o legitymacji  i dokumencie, który potwierdziłby wiek dziecka. Pani miała paszporty, ale jakby nawet i chciała, jej dzieci nie mogły posiadać legitymacji.
Rozmowa początkowo była w miarę kulturalna... dopiero później się zaczęła lekka afera. Kobieta mówiła, że wiele razy już podróżowała pociągiem, zawsze pytała się o to przy kasach czy informacji i nikt nie widział problemu. Genialna odpowiedź kontrolera (powtarzana z dziesięć razy):
- Nie odpowiadam za pracę moich kolegów.
Myślę, że to dodatkowo zirytowało ową kobietę, która była nawet w stanie dopłacić do biletu (dzieci miałyby normalny), ale później zaczęła dochodzić swoich racji i stwierdziła: Ja panu nic nie zapłacę!
Kontroler poszedł i tyle go widziano.

 Odpowiedzialność za swe czyny.
 Wchodzę do pociągu, a tam słychać krzyki - istne szaleństwo. Już po chwili znałam wszystkie szczegóły. Grupa znajomych zakupiła bilety... problem w tym, że owa pani na kasie zamiast nabić jeden studencki i dwa szkolne, sprzedała trzy studenckie (różnica w zniżkach to kilkanaście %). Osoby tego nie sprawdziły i zadowolone jechały, dopóki nie doszło do kontroli... a wymaganych dokumentów do zniżki nie było! Rozpętało się istne piekło. Po chwili przyszedł też starszy konduktor (ok. 60-65 lat). Wymiana zdań przeobraziła się w prawdziwą kłótnię i przekrzykiwanie się! 
- Ale dlaczego ja mam płacić za błąd pani z kasy? Przecież powinna wiedzieć jaki ma sprzedać... skąd ja mam się na tym znać?
- Powinno się sprawdzić bilety po sprzedaniu. Samochód też pan sprawdza zanim wyjedzie z salonu.
(...)
- Mam dopłacać 8zł za to, że pan mi wypisze świstek uzupełniający mój bilet o 3zł?! A co, jeżeli ja nie mam tych pieniędzy przy sobie?
- Wtedy należy się pani mandat. 
- Skąd miałam wiedzieć, że pani na kasie wyda mi zły bilet? Mogę dopłacić tą różnicę, ale dodatkowa opłata za wypisanie? Bez przesady!
- Nie odpowiadam za pracę pań z kasy. Proszę napisać skargę w takim razie.
- A co mi to da? Satysfakcję?
Wtrącił się jakiś wstawiony staruszek:
- Zamiast pan tu krzyczeń, powinieneś przyjść i przeprosić, a nie! PKP cholerne!
Pan kontroler był spokojny i chciał tylko, aby młodzi dopłacili różnicę, czyli te 3zł od biletu. Za to starszy konduktor krzyczał i kłócił się. Powiem szczerze, że zachował się nieprofesjonalnie - był w pracy i powinien zachować spokój (nawet jeżeli go prowokowano). 

 Wredność i głupota. 
 Stoję w kolejce do kasy, za mną starsza kobieta, która raczy mnie dziwnym spojrzeniem... ale to nie o niej historia! Z rozmyślań o niebieskich migdałach wyrywa mnie krzyk:
- Ale co pan robi?
(niewyraźna odpowiedź)
- Przepraszam bardzo, ale to ja byłam tu w kolejce!
(niewyraźna odpowiedź)
- Stał tutaj wózek, więc chyba logiczne, że jest to czyjeś miejsce. (Owa kobieta oddaliła się tylko o metr)
Starszy facet tylko stał i się uśmiechał, jakby to on miał rację. Gdy zdenerwowana pani odeszła do innej kasy, rzucił jakimś komentarzem w stronę tłumu, licząc chyba na aplauz lub co najmniej czerwony dywan. 

 Ponad wszystkim. 
 Krótka historia, ale absurdu jest tu z 92387372kg! Jadę kulturalnie rowerem, trzymam się prawej strony jezdni, zbliżam się do zakrętu (na dosłownie sekundę odwracam głowę w tył), oczy powracają "na właściwy tor", a tu 1,5m przede mną jakiś pan przechodzi przez jezdnię (nie muszę wyjaśniać, że nie było pasów?). Następnie robi jeden duży krok, aby uniknąć zderzenia ze mną i mówi:
- Trzeba patrzeć na drogę.
W szoku odpowiadam:
- Tutaj pasów nie ma!
Przechodzi przez ruchliwą drogę przed samym zakrętem - podejmuje ryzyko... i ma jeszcze pretensje do innych osób. Jak dla mnie szczyt bezczelności. Chyba sądził, że powinnam się zatrzymać, uśmiechnąć i rozwinąć przed nim czerwony dywan. Niedoczekanie. 

* Dialogi zawierają ogólny sens wypowiedzi,
nie byłam w stanie przypomnień sobie wszystkich słowo w słowo.

17 komentarzy:

  1. Ja zazwyczaj miałam tylko sytuacje, w których kontrolerzy biletów szli na ugodę lub w ogóle odpuszczali kary, ale masz rację, spodlenie społeczeństwa tyle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu istna masakra i nawet nie wiem co mam napisać... Oczywiście też zdarzyło mi się oglądać podobne sytuacje. No ale co poradzisz na głupotę ludzką? (Nie, żebym się uważała za jakąś iście mądrą)

    OdpowiedzUsuń
  3. swietnie piszesz.

    dziękuje za komentarz i zapraszam ponownie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, sama sobie narzucam to co mam jeść, bo moim zdaniem większość diet jest po prostu niezdrowa i potem szybko pojawia się efekt jojo :)
    Jakbym gdzieś widziała taką koszulkę, też bym sobie sprawiła :D

    OdpowiedzUsuń
  5. dziekuje Ci bardzo ;)
    zapraszam Cie do obejrzenia nowego posta;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż, mi się takie sytuacje nie zdarzyły, jednak wiem, że granicy absurdu nie ma. Niestety.
    Dziękuję również za komentarz. :)
    Będe tutaj zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tyle tekstu, a nawet nie zauważyłam, kiedy to przeczytałam. Cóż ludzka złośliwość, egoizm, chęć zaimponowania innym? Nie mam pojęcia. Ludzie są, jacy są :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście, masz rację, ale dla mnie większe prawdopodobieństwo efektu jojo występuje przy diecie tematycznej, ponieważ jeśli jemy mniej i zdrowo, możemy się w sumie tego trzymać całe życie, prócz jakiś drobnych grzeszków, choćby dwa razy w tygodniu, a jak mamy jakąś restrykcyjną dietę tylko z wybranymi produktami, to po diecie pewnie rzucimy się od razu na te produkty, które jeść nie mogliśmy :) Już nie mówiąc o tym, że na diecie Dukana trzeba być do końca życia - raz w tygodniu dzień białkowy o ile dobrze pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Z każdym dniem coraz bardziej nasza Polska mnie zaskakuje. A raczej ludzie, którzy z każdym dniem coraz bardziej kombinują.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo podoba mi się to co piszesz. serio, dobrze mi się to czytało. z chęcią odwiedzę Cię wkrótce, zobaczyć co napisałaś :) a ja: ZAPRASZAM!!! Trochę męskiej mody :) http://www.hausoferick.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Polska, kraj cudów...eh
    Dobrze, że istnieją jeszcze dobre duszki, jak Ty =)

    OdpowiedzUsuń
  12. mnie to dobija. głupota jest czymś, czego najbardziej się boję. ostatnio jak czekałam w kolejce na bilet w Jeleniej, jakaś pani stała tam dwadzieścia minut, za nią oczywiście miliard ludzi - kobieta odchodzi, a kasjerka zamyka kasę i mówi, że ona pracuje tylko do 18:45. to - oprócz tego, że jest śmieszne - jest patowe, bo niby kobieta dobrze robi, że asertywnie szanuje swój czas pracy, ale co z ludźmi, którzy czekali.

    OdpowiedzUsuń
  13. Na szczęście nie spotkały mnie takie sytuacje.

    OdpowiedzUsuń
  14. oo... no tak, niemiłe sytuacje... Czasem to po prostu staje się bezczelne, kiedy ktoś chce udowodnić rację, której nie ma... ;/ A propo's kontrolerów, jechałam metrem z koleżanką, a bilet wrzuciłam do torebki, jakoże rzadko zdarzał się kontroler ;> Ale tym razem przyszedł pan "kanar" i prosi o bileciki. Zaczynam szperać w mojej wielkiej torebce, już troszkę zestresowana, a kanar zaczyna się uśmiechać i widzę, że powoli zapisuje mi mandat! haha, na szczęście znalazłam zgubę, a jego mina była bezcenna ;) chyba jeszcze nigdy nie widziałam tak zawiedzionego kontrolera ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. PKP widzę rządzi ;p
    Osobiście stoję po stronie pasażerów, bo nawet jak chodzi o 3 zł, to chodzi też o sprawiedliwość. Nie raz widziałam pomyłki, nawet jak sprawdzam bilet kilkakrotnie, to np spotykam kogoś kto ma taki sam na to samo miejsce ^^'.

    Pozdrawiam i życzę jak najmniej takich niemiłych sytuacji ;)
    tanatoza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. SWIETNY POST,CZEKAM NA KOLEJNA CZESC,TWOICH PERYPETII :)

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, a jeżeli ci się podoba mój blog - dodaj go do obserwowanych. Będę niezmiernie szczęśliwa.

P.S - MÓJ BLOG TO NIE SŁUP OGŁOSZENIOWY!