4 lutego 2011

Rozmowy nocą.

 Dziś dla odmiany opiszę polski film. No cóż, nasi współcześni reżyserowie nie tworzą wybitnych dzieł, które warto byłoby opisać. Najczęściej wszystkie schematy są żywcem wzięte z amerykańskich produkcji, przykładem może być Kochaj i tańcz, które jest kopią Step up! Ale może jest jeszcze jakiś cień szansy dla polskiego kina?

  Matylda jest kobietą, która utrzymuje się z formowania aniołów z mąki i wody, jest typową artystką, co nawet widać po jej ubiorze. Jedyne czego pragnie to dziecko. Lecz jest jeden problem. Nie ma przy sobie osobnika płci męskiej, który mógłby spełnić jej marzenie. Zamieszcza więc ogłoszenie w gazecie o treści: Nie szukam księcia na białym koniu. Szukam mężczyzny, który da mi dziecko. Oryginalne, prawda? Jeszcze dziwniejsze jest to, że uczęszcza na zajęcia do szkoły rodzenia ze swoją poduszką...

 Bartek jest typowym samotnikiem, malutkim chłopczykiem, który mieszka obok swojej rockowej matki. Jego pasją jest gotowanie i pisanie... książek kulinarnych. Sam komentuje to tak: Ludzie myślą, że gdy się pisze "Odę do ziemniaka", to poezja, a gdy się pisze jak zrobić smaczne puree ziemniaczane, to już banał.  Nie ma szczęścia do kobiet, od dawna nie jeździł na rowerze. Jest raczej spokojny, nie goni za nowoczesnymi gadżetami, wrażliwy i romantyczny. Czasem działa trochę flegmatycznie.

 Ciekawą postacią w tym filmie jest także Weronka, współlokatorka Matyldy. Marzy o karierze modelki, dba o siebie i od czasu do czasu sprowadza do swojego domu przeróżnym producentów, licząc na jakieś zlecenia. Chce być zauważona. Weronika Książkiewicz spisała się świetnie w tej roli, szczerze powiedziawszy - ratuje ten film.

 Cała historia zaczyna się, gdy Bartek dzwoni do Matyldy. Chcąc zachować anonimowość nadają sobie pseudonimy. I tak rozkwita miłość Harry'ego i Śpiącej Królewny. Kobieta oczywiście uprzedza go, że nie jest pewna, czy go wybierze, więc nie ma się na nic nastawiać. W międzyczasie spotyka się z innymi, którzy nie są nowicjuszami w tej kwestii. Para zaczyna randkować, coś między nimi iskrzy. Pewnego wieczoru, gdy lądują w mieszkaniu Bartka, ten przygotowuje kolację. Stara się jak może, ozdabia i cuduje. A Matylda niweczy jego pracę, doprawiając przepięknie wyglądającą potrawę... keczupem. W tym momencie widać zawód na twarzy mężczyzny. Po paru miłych tygodniach, w końcu dochodzi do sceny, o którą w całym filmie chodzi. Harry ma się zjawić u Śpiącej Królewny o 20:00. Ta dostała nawet receptę od ginekologa: kino. kolacja. wino.

 Oczywiście jak to w filmach bywa, nie wszystko idzie jak po maśle. Bartek w decydującym momencie rezygnuje. W sumie mu się nie dziwię. Obydwoje czuli się skrępowani, zachowywali się mechanicznie. Artystka oczywiście jest zła jak osa, gdyż cały jej plan legł w gruzach. Gdy siedzi sama w kuchni, przychodzi do niej Harry...

 I tu zaczyna się telenowela brazylijska. Gdy jedno chce wrócić do drugiego, to znowu tamta osoba nie chce, gdy jedna spotyka się z kimś, to druga usycha z tęsknoty. No pogubić się można! Matylda ukrywa przed Bartkiem fakt, że zaszła w ciążę. I wszystko byłoby pięknie, gdyby pewnego dnia, wścibska matka mężczyzny, nie zobaczyła Śpiącej Królewny na zakupach w aptece z wyraźnie zaokrąglonym brzuszkiem. Mamusia oczywiście doniosła o tym fakcie synkowi, który wydał się naprawdę poruszony. Postanawia walczyć o swoją miłość. Oczywiście z pozytywnym skutkiem. Bo czy mogłoby być inaczej?

 Całość wydaje mi się trochę mdła i drętwa. Być może takie było zamierzenie reżysera, lecz chwyt ten nie spodobał mi się. A wiecie co jest najlepsze? Kochankowie poznają swoje prawdziwie imiona dopiero rano, po wszystkim. I to za sprawą Weronki!
Weronka: Mati! Mati! Cholera! (zauważa Matyldę i Bartka w łóżku). Mną się nie przejmujcie. Mnie tu nie ma! Yyy. Miło mi. Weronka jestem. (chowa się do szafy)
Bartek: Bartek.
Matylda: Bartek? Matylda...
 Przezabawne, prawda? Niestety, cały film raczej taki nie jest. Czasami wieje nudą i bardziej wybrednym widzom trudno będzie wytrzymać do napisów końcowych. Gdy zobaczyłam tą produkcję dawno temu, spodobała mi się. Lecz, gdy obejrzałam ją ponownie i popatrzyłam bardziej krytycznym okiem, straciłam jakiekolwiek pozytywne uczucia co do tego filmu. Jaki z tego morał? Rozmowy nocą oglądaj tylko raz!
Matylda (rozmawiając przez telefon): W parku jestem, a co? Kaczki oglądam. No lubię kaczki. Nie no co ty, jaka randka. To nie jest randka, tylko spotkanie biznesowe, tylko, że spóźnia się palant.
Bartek:
Miło mi, palant jestem.
Weronka: Słuchaj, dlaczego Bartek to Harry? To ma jakiś związek z Harry Potterem? Że co, że też ma taką dużą różdżkę?
Weronka: Jest czasem taki dzień w życiu kobiety, że nie cieszy cię kolejna para butów po przecenie.
Ocena: 5/10

8 komentarzy:

  1. "Rozmowy nocą" oglądałam już przeszło 3 lata temu ; o. Fabuły już zbytnio nie pamiętam, ale odświeżyłaś mi pamięć. W sumie to film był średni, nawet nie wiem co mnie wtedy podkusiło aby go obejrzeć. Zdanie innych? Może... Cóż ja nikomu go nie polecam, chyba, że jest się bardzo wytrzymałym na nudę ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. nie oglądałam, ale chyba bd. musiała. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ochhh te jego oczy ! Damon jest swietny ! : )

    OdpowiedzUsuń
  4. myślę, że to zły morał - poprawny brzmi: oglądaj w wieku do 12 lat ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. spoko jest ;)
    uwielbiam filmy więc na pewno będę często zaglądać ale zapraszam również do mnie:
    lakergirl123.blogspot.com
    P.S dodaję do obserwowanych i liczę na to samo xD

    OdpowiedzUsuń
  6. zrobilam CI jakis czas temu nagłówek...

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam sie z Tobą w zupełności...w całym filmie tylko nuda nuda i nuda...osobiście nie wytrwałam do napisów końcowych i w sumie tylko dzięki Twojej notce dowiedziałam się jak ten film się skończył i stwierdzam, że nie mam czego żałować:P Osobiście nie polecam, chyba, że ktoś ma problemy z zasypianiem;P

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, a jeżeli ci się podoba mój blog - dodaj go do obserwowanych. Będę niezmiernie szczęśliwa.

P.S - MÓJ BLOG TO NIE SŁUP OGŁOSZENIOWY!